Strony

25 kwietnia 2016

Rozdział szesnasty

Leżał z nią na łóżku w jej sypialni. Tulił jej drobne ciało do swojego i co jakiś czas skradał całusy. Ostatnio wciąż martwiła się stanem swojej matki, a on chciał zrobić wszystko, żeby chociaż na chwilę odpoczęła od tego. Spędzał z nią każdą wolną chwilę, chociaż w ostatnim czasie było ich coraz mniej. Sezon zbliżał się wielkimi krokami, a treningi zabierały większość jego czasu.
- Martwisz się, że nie mam pieniędzy? Przyjdzie taki czas, że i ty nie będziesz miał – usiadła i poklepała go po ramieniu śmiejąc się, kiedy zauważyła, że myślami był daleko. – Co jest? – zapytała patrząc na jego twarz.
- Nic – westchnął i także przeniósł się do pozycji siedzącej. – Po prostu myślę o tym, że niedługo będziemy się widywali dużo rzadziej – położył swoją dłoń na jej policzku i kciukiem pogładził jej skórę. – A chciałbym cię mieć przy sobie zawsze.
- Może jak się za mną stęsknisz, będziesz grzeczniejszy, co? – zbliżyła się do niego i pocałowała go.
- Przy tobie nie da się być grzecznym – szepnął wprost w jej usta, przysuwając ją do siebie. Złapał za jej biodra i posadził na swoich kolanach.
- Rano masz trening – jęknęła i niechętnie się od niego odsunęła.
- Do rana jeszcze dużo czasu – uśmiechnął się i zbliżył usta do jej szyi, gdzie zostawił mokry ślad. – No nie jęcz mi tu… To znaczy… Z rozkoszy możesz jęczeć, a nawet powinnaś.
- Jesteś taki głupi – zaśmiała się. – Nie mam na ciebie siły. Kiedy się taki stałeś, co? Kiedyś byłeś taki...
- Kiedyś nie mogłem tego robić – znów ją pocałował, tym razem delikatniej. Zaledwie dotknął jej ciepłych warg. – Nie mogłem ci powiedzieć, że szaleję za tobą.
- A szalejesz? – zarzuciła swoje ręce na jego barki, w odpowiedzi otrzymała pocałunek.
Blondynka wstała z łóżka i podeszła do okna. Ustała na palcach i wyjrzała przez szybę. Nie zauważyła nawet, kiedy ustał za nią Killian i ją objął. Odwrócił ją przodem do siebie wpił się w jej usta. Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Oddała pocałunek i jedną dłoń wplątała w jego włosy, a drugą gładziła jego szyję. Peier uniósł ją i posadził na komodzie, która stała pod ścianą obok nich. Objęła jego biodra nogami. Całowali się zachłannie, a dłonie bruneta błądziły pod koszulką blondynki. Ustami zjechał na jej szyję, a później zwinnym ruchem zdjął z niej zbędny materiał. Chwilę później Vivienne pozbyła się koszulki Killiana, który zaczął całować każdy zakamarek jej ciała. Rozpiął zamek jej spodni, które chwilę później leżały już na podłodze. Keller złapała za pasek jego spodni i przyciągnęła go do siebie jeszcze bardziej. Potem rozpięła go, także szybko pozbywając się spodni dwudziestolatka. Pozbyli się swojej bielizny i Vivienne rozchyliła swoje nogi, uśmiechając się szeroko. Przysunął się do niej i w momencie, kiedy ich, spragnione bliskości ciała się połączyły, pocałował ją zachłannie.


~*~

Uśmiechnął się widząc jak Vivienne czytała instrukcję na jakimś opakowaniu. Oparł się o ścianę i zlustrował ją wzrokiem. Miała na sobie bordową koszulkę do połowy ud.
- Całkiem przyjemny widok, wiesz? – podszedł do niej, przytulając się do jej pleców. Zaśmiała się, czując jak Killian kładzie swoje dłonie na jej biodrach.  – Czyżby moja dziewczyna nie umiała gotować?
- Wal się, Peier – odwróciła się i walnęła go pudełkiem. – Chciałam upiec ciasto, no wiesz… Mama niedługo wraca.
- Z bólem to mówię, ale chyba najpierw powinnaś się ubrać – zaśmiał się i pocałował ją w szyję. – Mój skarb… Kocham cię, wiesz?
- Tak się składa, że wiem – uśmiechnęła się szeroko. – Też cię kocham, a teraz przepraszam, chyba naprawdę się ubiorę – odsunęła się od niego i ściągnęła z siebie koszulkę, którą mu oddała, a później położyła dłonie na nagich piersiach. – Ty też się ubierz.
Wychodząc z kuchni, czuła na sobie wzrok bruneta, ale jedynie uśmiechnęła się triumfalnie. Szybko się przebrała w ciemne dżinsy i turkusową koszulkę. Kiedy wróciła do kuchni zastała bruneta przygotowującego ciasto. Zdążył już nałożyć na siebie koszulkę.
- Pomogłabyś mi, a nie gapisz się na mnie – powiedział nie odwracając się w jej stronę. – Trochę cię znam, słoneczko.
Wywróciła oczami i podeszła do niego, a później razem wzięli się do pieczenia ciasta. Vivienne chciała umilić matce ostatnie dni w domu. Doskonale wiedziała jak się czuła i jak nikt inny, mogła jej pomóc.

~*~

Nie chciała tego, nie znosiła pożegnań. Z nikim. Tyle, że doskonale wiedziała, że tak będzie lepiej. Tutaj jej matka nie miała zbyt dużych szans za znalezienie miejsca, w którym mogłaby się leczyć. Może i było kilka świetnych klinik, ale każda z nich, była poza zasięgiem. Jedyne wyjście to miejsce, w którym była i jej córka. Znała to miejsce doskonale, lekarzy i wiedziała czego miała się spodziewać.
Vivienne przytuliła się do matki i cicho załkała. Najgorsze w tym wszystkim było to, że doskonale zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji i z tego, że coś może pójść nie tak. Sama byłą nie raz, nie dwa, na skraju życia. Nie chciała stracić matki, nie poradziłaby sobie bez niej. Od zawsze były tylko we dwie i chciała żeby tak pozostało.
- Cś, skarbie – kobieta pogładziła córkę po włosach. – Nie płacz, będzie dobrze. Poinformujesz mnie, jakbym miała zostać babcią, co?
- Mamo – zaśmiała się i starła łzy z policzków. – To chyba trochę za szybko.
- Chyba, że wpadniecie – posłała jej uśmiech. – Nie daj mu się, facetów się trzyma krótko.
- Boże, jesteś stuknięta – powiedziała i znów się przytuliła do niej. – Kocham cię, mamo. Wróć.
- Wrócę, kochanie – pocałowała jej policzek. – A ty – wskazała na Peiera. – Opiekuj się moją córką.
- Oczywiście, będę – uśmiechnął się szeroko i chwilę później sam tkwił w objęciach pani Keller. – Niech panią tam dobrze wyleczą. 
- Do zobaczenia, dzieciaczki – uśmiechnęła się, znów obejmując córkę. – Zadzwonię jak będę na miejscu. Trzymaj się, skarbie.
- Ty… ty też, mamo.
Kilka minut później Vivienne stała wtulona w tors swojego chłopaka, który delikatnie gładził jej plecy. Wiedział, że nie był w stanie nic zrobić, żeby jej pomóc. Przysunął ją jeszcze bardziej do siebie i mocno objął.
Kolejne dni były dla blondynki katorgą. Niemal co noc śniła o matce. Rozmawiały tak dużo ile tylko mogły, ale to nie zmieniało faktu, że Vi bała się o matkę i tęskniła za nią. Do tego wciąż się źle czuła i nie miała ochoty na nic.

***
Hej, moje słoneczka ;*
Jak ja nienawidzę alergii... mam wysypkę na całym prawym policzku i trochę na lewym. Ughh... W ogóle jak można mieć takiego pecha i mieć alergię na mleko? :D Ok, ok... tę alergie mam od 6. miesiąca życia.
Na dole pojawiła się ankieta i byłabym wdzięczna, gdybyście zagłosowały ;)
Kolejna sprawa - mam pewien pomysł na kolejnego bloga. Pytałam już Skokomaniaczkę (), a teraz resztę z Was. Chcę pisać oneshoty/oneparty z bohaterami moich już zakończonych blogów (no wiecie: Agata i Deschwi, Clara i Krafti, Sophia i Schlieri, no i niebawem Vivienne i Killian...). Co myślicie? Jesteście za? Czytałybyście? :)
No, a na koniec mówię Wam, że do zakończenia pozostały dwa rozdziały i epilog. Wraz z epilogiem, pojawi się pierwszy rozdział na nowym blogu -> tu.
Pozdrawiam i do kolejnego ;*

18 kwietnia 2016

Rozdział piętnasty

Siedziała ze spuszczoną głową, nie mówiąc nic. To była krótka wiadomość, zawierająca jedynie dwa słowa, ale uderzyła w nią z ogromną siłą. Nie płakała, już dawno wyczerpała pokłady łez. Nie mogła w po prostu to uwierzyć. 
- Vi? – poczuła ciepłą dłoń Killiana na swoim ramieniu. Usiadła na jego kolanach i przytuliła się mocno do niego. – To jeszcze nic pewnego, słyszysz?
- Wiem, po prostu… – westchnęła. – Boję się, bo jeśli to prawda to nie mam pojęcia co się ze mną stanie. Nie wiem czy poradzę sobie, co ważniejsze… Nie wiem czy mama sobie poradzi
- Nie znam silniejszych osób niż ty i twoja mama – pogłaskał ją po głowie. – Mam powiedzieć Luce i Celine, że nie idziemy?
- Idziemy – odsunęła się od niego i wstała. Poprawiła koszulkę i uśmiechnęła się.
- Mówiłem ci, że jesteś piękna? – także wstał i objął ją.
- Tylko kilka razy w ciągu tej godziny – zaśmiała się. – Chodźmy.
Kiedy wyszli wraz z Celine i Lucą z hotelu i udali się w stronę plaży, przytuliła się do jego boku i poczuła jego usta w swoich włosach. Uśmiechnęła się pod nosem. Była szczęściarą. Spojrzała na idących obok niej przyjaciół, którzy trzymali się za dłonie. Blondyn mówił coś z podekscytowaniem, a jego ukochana tylko się uśmiechała. Przez ostatnie tygodnie Vivienne zaprzyjaźniła się zarówno z Celine jak i jej chłopakiem. Mogła na nich liczyć w każdej chwili. Nigdy nie miała przyjaciółki, a teraz się to zmieniło. Cieszyła się, bo miała z kim porozmawiać na tematy, których Killian nie rozumiał.
- A co to, striptiz? –usłyszała śmiech Celine, kiedy zdejmowała z siebie spodenki. Uniosła brwi do góry i pokazała jej język.
- Chciałabyś
- Chciałabym – westchnęła i się zaśmiała. - Chciałabym kiedyś spróbować z dziewczyną…
- Że, ze mną?  - zdziwiła się Keller machając swoją koszulką przed twarzą Steinmetz. – Właściwie…
- Będziemy mogli popatrzeć? – wyszczerzył się Luca, na co oberwał od swojej dziewczyny w głowę.
- Zboczeńcy – Vivienne wywróciła oczami. – Chodź, Peier – złapała dłoń bruneta i razem weszli do wody. Kiedy tylko oddalili się od brzegu, poczuła jak skoczek obejmuje ją w pasie i przysuwa do siebie.
- Głupie jesteście, wiesz? – zaśmiał się do jej ucha, gdzie później złożył pocałunek. – Ale się cieszę, że macie tak dobry kontakt ze sobą.
- Ty i Luca też do najmądrzejszych nie należycie! – zaśmiała się i ochlapała go.

~*~

Czas spędzony na Teneryfie minął im w zastraszającym tempie. Killian starał się robić wszystko, żeby Vivienne nie myślała o tym, czego się dowiedziała. W swoim życiu przeszła i tak wiele. Do tego ta sytuacja… Przecież wszystko miało być już dobrze. Byli parą, dziewczyna była zdrowa, a teraz to. Kompletnie nie wiedział co robić.
- Vi, wstawaj. Jesteśmy już na miejscu – zaczął ją budzić. Zaraz po wylocie z wyspy, zasnęła.
- Już? – przetarła oczy i spojrzała na bruneta. Zakryła usta dłonią, kiedy ziewała. Pokiwał głową i ucałował jej czoło. - Elli przyjedzie po nas?
- Na pewno już jest.
Tak jak powiedział, tak było. Młodszy Peier czekał już na nich. Kiedy tylko zobaczył, że jego brat trzyma dłoń blondynki, zrobił zdziwioną minę. Czyżby wreszcie, po tych wszystkich latach, obudził się w nim mężczyzna?
- Hej, młody – Vivi przytuliła się do osiemnastolatka i pocałowała go w policzek.
- Wreszcie nabrałaś kolorków – powiedział i szturchnął ją łokciem. – Chodźcie.
Wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę domu Keller, która przez niemal całą drogę myślami była gdzie indziej. Wciąż myślała o matce. Czy nie wystarczyło, że już raz przez to przechodziły? Tyle, że tym razem miały zamienić się miejscami. Kiedy znalazła się już pod domem pożegnała się z braćmi Peier i ruszyła do środka.
- Hej – weszła do kuchni, gdzie zastała rodzicielkę. Od razu się do niej przytuliła. Trwały tak zdecydowanie zbyt długo jak na zwykłe przywitanie. – Poradzimy sobie, mamo. Poradziłyśmy sobie, kiedy ja byłam chora… Teraz…
- Będę musiała wyjechać, Vi – przerwała jej. Blondynka odsunęła się i spojrzała na matkę ze zdziwieniem. – Tamta klinika, w której byłaś mnie przyjmie.
- Ale mamo…
- Ty tutaj zostaniesz, a ja wyjadę – westchnęła. – Będzie dobrze. Teraz mów jak było?
- Było… cudownie – uśmiechnęła się szeroko. – Tam jest tak pięknie, mamo. Jest jeszcze coś…
- Ty i Killian jesteście parą – powiedziała na co blondynka otworzyła usta. – Wybacz skarbie, ale znam cię zbyt dobrze. Mam nadzieję, że traktuje cię dobrze.
- Jest cudowny – powiedziała rozmarzona.


~*~

Leżał w łóżku z telefonem w dłoni. Od kilkunastu minut próbował dodzwonić się do Vi. Zaczynał się już martwić, ale postanowił spróbować ostatni raz. Po kilku sygnałach odebrała.
- Nie możesz dać mi w spokoju się wykąpać? – usłyszał zirytowany głos dziewczyny, która po chwili się zaśmiała. – Już się stęskniłeś?
- Martwiłem się, bo nie odbierałaś. A kąpać to się możesz jedynie ze mną
- Chyba za dużo przebywasz z Lucą – zaśmiała się. – Poczekaj chwilę, ubiorę się i oddzwonię.
- Jesteś naga? – zapytał, a jego wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach.
- Jestem w ręczniku – znów usłyszał jej śmiech.
- Gdybym tam był, już byś go nie miała – powiedział układając się wygodniej w łóżku.
- Na całe szczęście jesteś u siebie. Czekaj – powiedziała i rozłączyła się.
Westchnął. Obóz minął zdecydowanie zbyt szybko, wciąż chciał mieć Vi w swoich ramionach każdej nocy. Zdecydowanie nie miałby nic przeciwko, gdyby miał budzić się przy niej każdego ranka. Uśmiechnął się do siebie, wspominając cudowne dni w Hiszpanii. Nie zauważył, kiedy znów zadzwoniła. Odebrał po dłuższej chwili i przyłożył telefon do ucha.
- Już jestem – powiedziała wesoło. – Wiesz co?
- Co takiego?
- Moja mama się domyśliła, że jesteśmy parą – uśmiechnął się słysząc jej zadowolenie. – Powiedziała, że błyszczą mi oczy i wyglądam na szczęśliwą.
- A jesteś szczęśliwa? – zapytał.
- Myślałam, że to oczywiste. Tak, jestem.
- Ja też – uniósł kąciki ust do góry. – No właśnie… Jak tam?
- Mama mówiła, że ma miejsce w klinice, w której ja byłam. Wyjeżdża – była smutna, ale wcale się temu nie dziwił. Los jej nie oszczędzał.
- Wszystko będzie dobrze, rozumiesz? – powiedział, kiedy doszły do niego słowa blondynki. – Ale ty nie wyjeżdżasz, prawda?
- Nie – odpowiedziała, a brunet był niemal pewny, że się uśmiechnęła. – Twoi rodzice wiedzą o nas?
- Nie sądzę. Wystarczy, że Elliott wie – wywrócił oczami. – Śpiąca? – zapytał, słysząc jak ziewa.
- Troszkę. Obrazisz się jak pójdę spać?
- Wynagrodzisz mi to jakoś.

***
Hej, misie ♥
Dziś piętnastka, więc jesteśmy już blisko końca. Wraz z pojawieniem się epilogu tutaj, u Stefana i Julii pojawi się pierwszy rozdział (spokojnie, do tego jeszcze trochę :D). Przy okazji, zapraszam tam na prolog. :)
Dzisiejszy rozdział to kompletna klapa. Przepraszam :C
Do kolejnego!
Trzymajcie się, buziaki :*

11 kwietnia 2016

Rozdział czternasty

Nie mógł spać. Kręcił się z boku na bok z zamkniętymi powiekami. Coś nie dawało mu spokoju. Westchnął i wyciągnął dłoń w stronę miejsca, w którym powinna być Vivienne. Powinna, bo nikogo tam nie znalazł. Otworzył oczy i usiadł, a potem rozejrzał się dookoła. Dopiero po chwili dostrzegł uchylone drzwi łazienki. Nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie zapalone światło. Coś musiało być nie tak. Wyszedł z łóżka i wszedł do pomieszczenia obok, gdzie dostrzegł Vi siedzącą na zimnych płytkach. Głowę miała spuszczoną, a nogi podciągnęła pod brodę. Podszedł do niej i usiadł obok. Dopiero wtedy podniosła głowę i spojrzała na niego zapłakanymi oczami.
- Hej, co jest? – zapytał szeptem i założył jej za ucho kosmyk włosów. Pokręciła głową i przytuliła się do niego mocno. Objął ją i posadził na swoich kolanach. Zaczął ją głaskać po plecach, chciał sprawić, żeby się uspokoiła, żeby wszystko znów było dobrze. Nie miał pojęcia co się stało, ale nienawidził ją widywać w takim stanie.
- Miałam koszmar – powiedziała po kilkunastu minutach, kiedy już się uspokoiła. – To było takie realne. Wiem, że to głupie… Płakać przez sen, ale znów mi się śniło, że cię straciłam.
- Ćśś – szepnął, przytulając ją jeszcze mocniej do siebie. – Nie stracisz mnie, obiecuję. Jesteś całym moim światem, wiesz?
Odsunęła się od niego i uniosła kąciki ust do góry. Podniosła się i wyciągnęła do niego dłoń.
- Chodźmy spać, Kiki – powiedziała i chwilę później razem z brunetem leżała w łóżku. Przytuliła się do niego. – Kocham cię – złożyła czuły pocałunek na jego ustach, na co chłopak się uśmiechnął.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ja kocham ciebie – przejechał nosem po jej policzku. – Śpij, Vivi.
Zamknęła oczy i wtuliła się jeszcze bardziej w bruneta, który pocałował ją w głowę i także zamknął oczy.


~*~

Kiedy wrócił z treningu zastał blondynkę na balkonie. Stała oparta o barierkę i wpatrywała się w ocean. Killian uśmiechnął się do siebie i podszedł do niej. Objął ją i pocałował w policzek. Dziewczyna zadrżała.
- Hm? – oparł podbródek o ramię ukochanej.
- Twoja mama dzwoniła – powiedziała i odwróciła się przodem do niego.
- Stęskniła się za synkiem? – wywrócił oczami, ale widząc minę Vivienne, spoważniał. – Co się stało?
- Elliott miał wypadek – westchnęła.
- Jaki wypadek?
- Twoja mama była roztrzęsiona i nic nie zrozumiałam. Oddzwoń do niej
Wyciągnął telefon i wybrał numer do matki. W tym samym czasie Vivienne weszła z powrotem do pokoju i usiadła na łóżko. Wzięła do ręki swój telefon i westchnęła. Minął już tydzień, a jej rodzicielka zadzwoniła do niej zaledwie raz. Do tego pierwszego dnia. Nie raz próbowała z nią porozmawiać, ale ta ją zbywała.  Dziewiętnastolatka nie miała pojęcia o co chodziło. Po kilku minutach wrócił także Killian. Położył się obok blondynki i pociągnął ją w swoją stronę.
- I co? – zapytała, kiedy leżała wtulona w niego.
- Nic poważnego się nie stało. Na początku było dużo krzyku, krwi, ale skończyło się jednym złamaniem – powiedział i po chwili pocałował ją. – Stęskniłem się za tobą.
- Byłeś tylko na treningu – zaśmiała się.
Brunet wpił się w usta blondynki i przekręcił ją tak, że była pod nim. Całował zachłannie jej usta, a kiedy jego ręka wylądowała pod jej koszulką, dziewczyna odsunęła go od siebie.
- Muszę ci o czymś powiedzieć – usiadła i poprawiła ubranie. Spojrzał na nią uważnie. Nie miał pojęcia o co chodziło. Już drugi raz mu nie pozwoliła. – Chodzi o to, że… że… Ech, no… Ja nigdy
- Naprawdę? – uśmiechnął się szeroko i położył dłoń na jej policzku. – Nie masz się czym przejmować, Vivi – przysunął się do niej i delikatnie ją pocałował. – Cieszę się, że będę pierwszy i może ostatni.
- Mam taką nadzieję – uśmiechnęła się, a do tej pory rumiane policzki wróciły do naturalnego koloru. Poczuła się pewniej i dlatego też teraz to ona całowała go zachłannie. Poczuła dziwne ciepło na dole podbrzusza. Nie myślała jednak o tym, kiedy była tylko ona i Killian. Brunet delikatnie ułożył ją na łóżku i zjechał ustami do jej szyi, a później także na dekolt. Dłonie Vivienne błądziły po plecach skoczka, a w miejscach, gdzie go dotykała poczuł przyjemne mrowienie. Peier pociągnął Keller do góry i zdjął z jej ciała błękitną koszulę i pomógł jej w pozbyciu się swojej. Znów ją położył i pocałował bliznę na jej brzuchu. Delikatnie gładził przy tym jej skórę, na której pojawiła się gęsia skórka. Kiedy ustami doszedł do spodenek rozpiął je, zdjął i rzucił za siebie. Kiedy byli już całkowicie nadzy znów całował jej usta. Killian Spojrzał w jej oczy i kiedy skinęła głową delikatnie rozszerzył jej nogi i równie delikatnie wszedł w nią. Z ust blondynki wyrwało się westchnienie. Brunet przyśpieszył, a ona tworzyła usta i znów westchnęła. Rozkoszowała się tym co jej dawał. Objęła jego plecy dłońmi i całkowicie mu się oddała. Wspólnie pokonywali drogę ku spełnieniu. Kiedy oboje niemal w tym samym czasie je osiągnęli z ich gardeł wydobyły się zduszone jęki.
- Tak strasznie cię kocham – Killian szepnął  wprost w jej włosy, kiedy już leżeli wtuleni w siebie.
- Ja ciebie też, Kiki. Zawsze będę – uniosła kąciki ust i przytuliła się do niego jeszcze bardziej. Zamknęła oczy i chwilę później zasnęła.


~*~

Na śniadaniu usiadła z Celine i wspólnie przyglądały się jak Killian i Luca wysyłają w ich stronę uśmiechy. Zawodnicy wraz z trenerem rozmawiali o efektach swojej tygodniowej pracy. Blondynki wróciły do jedzenia i rozmowy.
- I jak było? – Celine poruszyła brwiami i lekko szturchnęła Vivienne. Ta spojrzała na nią zdziwiona. – Och, nie udawaj. Następnym razem zamknijcie drzwi balkonowe, proszę. Luca przez was też nabrał ochoty – wywróciła oczami, a Vi poczuła jak na jej policzki wkradają się rumieńce. – Biorąc pod uwagę jacy jesteście zmęczeni, musiało być dobrze.
- Celine – jęknęła. – Daruj sobie.
- Nie śmieję się, cieszę się. Nigdy nie był taki szczęśliwy – powiedział i spojrzała na Killiana, który ziewnął. – I zmęczony
Keller uniosła brwi, ale nic już nie powiedziała. Wróciła do spożywania śniadania. Po kilku minutach tuż obok niej pojawił się Peier, który pocałował ją w policzek i usiadł obok.
- Co dziś robimy? – zapytał, kiedy i Egloff do nich dołączył.
- Plaża – Celine uśmiechnęła się i przybiła piątkę z Vivienne.
- Co? Znowu będziecie się smażyć? – Luca opadł na oparcie. – Nie możecie się czasem poruszać?
- Jak nie chcecie to nie musicie z nami iść. Znajdziemy jakieś towarzystwo. Pełno tam przystojnych Hiszpanów – Vi zaśmiała się i puściła oko do Celine.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę z nimi – Killian objął swoją dziewczynę, która tylko wywróciła oczami.
Zaraz po skończonym śniadaniu udali się do swoich pokojów, aby przebrać się przygotować do wyjścia. Vivi wyjęła strój i skierowała się do łazienki.
- Możesz się tu przebrać. Widziałem cię już nago – uśmiechnął się szeroko. Blondynka popukała się w czoło i zniknęła za drzwiami. Killian westchnął i położył się na łóżku, kiedy usłyszał dźwięk telefonu dziewczyny. Wziął go do ręki i zauważył nową wiadomość.
- Twoja mama do ciebie napisała! – krzyknął.
- Odczytaj – usłyszał, więc posłusznie otworzył SMS-a, przeleciał wzrokiem po tekście.
- O Boże…

***
Cześć! (;
Jest i czternastka. Wiecie co jest śmieszne? Piszę o szwajcarskich skoczkach w Hiszpanii na obozie przygotowawczym, a wiecie gdzie oni teraz naprawdę są? No w Hiszpanii na obozie... :D
Dobra, czytajcie i podzielcie się ze mną swoimi opiniami, a ja lecę trochę u Was nadrobić :)
Ściskam ;*

4 kwietnia 2016

Rozdział trzynasty

Killian leżał na łóżku i przyglądał się Vivienne, która właśnie patrzyła na widok za oknem. Uśmiechnął się do siebie, bo ta piękna blondynka, jego mała Vivienne, teraz naprawdę była jego. W jakiś sposób czuł się wyjątkowy. Kochała go i nie odrzuciła, a tak się tego obawiał. Niepotrzebnie. Spojrzał na jej anielską twarz i poczuł jak jego serce przyśpiesza. Podniósł się z łóżka i już chwilę później stał za nią, obejmując ją. Złożył czuły pocałunek na czubku jej głowy.
- Celine i Luca pewnie się ucieszą, kiedy się o nas dowiedzą – zaśmiał się. Vi odwróciła się przodem do niego i wywróciła oczami.
- Wcale bym się nie zdziwiła, jeśli by już wiedzieli – powiedziała, ale widząc minę bruneta kontynuowała. – No wiesz, może nas obserwowali z okna? – uniosła kąciki ust. – Nie masz nawet pojęcia jak bardzo Celine ostatnio mnie denerwowała, ale miała rację. Kochasz mnie
- Kocham cię – szepnął i pocałował ją. – Kocham cię szalenie mocno.
Już chwilę później leżała na łóżku śmiejąc się wniebogłosy. Miała potworne łaskotki, a Peier to tylko wykorzystywał. Po chwili jednak przestał i wpił się w jej usta. Objęła jego szyję rękoma i przyciągnęła go jeszcze bardziej do siebie. Kiedy dłoń Killiana wylądowała pod koszulką blondynki, odsunęła go od siebie i pokręciła głową.
- Nie – powiedziała i usiadła.
- Coś się stało? – zapytał i wyciągnął swoją dłoń, w którą złapał jej.
- Po prostu jeszcze nie teraz.
- W porządku – uśmiechnął się. – Chodź tu – zamknął ją w szczelnym uścisku i pocałował w czoło.

~*~

Wywróciła oczami widząc ucieszoną minę Celine. Doskonale wiedziała o co chodziło, takie informacje szybko się rozchodzą. Siedziały na plaży i rozmawiały, kiedy chłopacy mieli trening siłowy. To był jedyny moment, w którym mogły porozmawiać, bo przez cały czas obok kręcili się ich chłopacy. 
- Wreszcie zmądrzał. Wy jesteście dla siebie stworzeni – powiedziała podekscytowana. – Ile się w ogóle znacie?
- Szesnaście lat – uśmiechnęła się na samo wspomnienie o ich pierwszym spotkaniu. – Tylko mam jeden problem – wyprostowała się i westchnęła. – Nie za bardzo mam z kim o tym porozmawiać.
- Ze mną możesz. Jesteś dla mnie jak siostra – spojrzała na nią. – Jesteśmy nawet do siebie podobne. No, mów o co tam chodzi.
- Jak mam powiedzieć mu, że… No… Jezu, głupio mi.
- Że jesteś dziewicą? Na pewno się ucieszy – uśmiechnęła się i wywróciła oczami. – Vivi, nie masz się czym przejmować. I nie powinno być ci głupio. Killian cię kocha i zaczeka ile trzeba
- Nie chodzi o to, że nie chcę, bo… Matko, chcę – powiedziała. Nie czuła się już skrępowana tematem. Celine ją zrozumiała i mogła jej ufać. – Po prostu… Trochę się boję.
- Nie masz się czego bać – uniosła kąciki ust. – Poważnie, Vi. To czysta przyjemność.

~*~

- Chodź na spacer – usłyszała przy uchu. Nie spodziewała się, że ktokolwiek będzie jej przerywał popołudniową drzemkę. Wymamrotała coś niezrozumiale i odwróciła się w drugą stronę. – No, chodź. Będziesz tak spała teraz, tak?
- Mhm – wymamrotała i ziewnęła.
- O nie, nie, nie, moja panno. Wstajesz i idziesz ze swoim ukochanym na spacer czy ci się to podoba czy nie. Jak nie wstaniesz to cię wyniosę stąd.
- Dobra, już – zaśmiała się i wstała z łóżka. Spojrzała na stojącego przed nią bruneta, który zbliżył swoje usta do niej i pocałował ją delikatnie. Przytuliła się do niego z szerokim uśmiechem. Tak strasznie go kochała. Odsunęła się od niego, złapała jego dłoń i razem wyszli na zewnątrz. Spacerowali w ciszy, ale wcale im to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie uwielbiali milczeć w swoim towarzystwie.
- Przez cały czas, kiedy byłaś w Niemczech, myślałem o tobie – ciszę przerwał Peier. – Nawet nie wiesz jak się bałem. Bałem się, że cię stracę i już nigdy nie zobaczę tej roześmianej twarzyczki. Nie usłyszę twojego głosu, śmiech. Nie poczuję twojego zapachu… Chyba już wtedy coś więcej czułem. Nie wiem kiedy to się zaczęło, ale jestem pewny, że nigdy się nie skończy.
- Kiki…
- Nie, poczekaj – powiedział i westchnął. – Kocham cię i nie pozwolę na to, żebyś cierpiała. Chcę, żebyś była szczęśliwa…
- Jestem szczęśliwa – przerwała mu. – Jak nigdy dotąd. Naprawdę cię kocham – ustała i spojrzała w jego oczy. Chwilę później poczuła jak brunet ją całuje.
- Fuuu… nie przy ludziach, jasne? – usłyszeli dobrze znany im głos. Kiedy się odwrócili zauważyli Lucę i śmiejącą się Celine.

~*~

Kiedy otworzyła oczy następnego ranka, uśmiechnęła się do siebie widząc śpiącego Killiana. Przysunęła się do niego i przez chwilę po prostu mu się przyglądała. Potem pogładziła go po policzku i pocałowała go. Była taką szczęściarą mają taki skarb przy sobie. Brunet otworzył najpierw jedno oko, później drugie, a potem wykrzywił usta w uśmiechu i pocałował Keller w usta.
- Dzień dobry – powiedziała, przytulając się do niego. – Jak się panu spało?
- Cudownie, a pani? – objął ją i nie miał najmniejszego zamiaru wypuszczać ją.  – Lubię cię bez makijażu, wiesz? W takich potarganych włosach…
- Nie podlizuj się – zaśmiała się. – Mi spałoby się lepiej, gdybyś nie chrapał!
- Ja chrapię?
- Chyba nie ja! Już miałam pójść do Gregora i Simona – zaśmiała się.

- Ja ci dam do Gregora i Simona. Nigdzie stąd się nie ruszysz. Jesteś tylko moja – powiedział, a później ją pocałował.

***
Hej :)
Dzisiaj "nieco" krótszy rozdział, ale tak kompletnie nie mogłam go napisać. Do tego ktoś mnie rozpraszał (i tak Cię kocham, Haybuniu ♥)
W najbliższym czasie wystartuję z dwiema nowymi historiami (obie w 100% AUT): TU i TU. Możecie zapoznać się bohaterami, zaobserwować blogi (jeśli chcecie :))
Ależ cieplutko się zrobiło. Na dworze dziś było cieplej niż w domu. Aż chciało się wyjść! :)
Do następnego, buziaki :*