Strony

18 kwietnia 2016

Rozdział piętnasty

Siedziała ze spuszczoną głową, nie mówiąc nic. To była krótka wiadomość, zawierająca jedynie dwa słowa, ale uderzyła w nią z ogromną siłą. Nie płakała, już dawno wyczerpała pokłady łez. Nie mogła w po prostu to uwierzyć. 
- Vi? – poczuła ciepłą dłoń Killiana na swoim ramieniu. Usiadła na jego kolanach i przytuliła się mocno do niego. – To jeszcze nic pewnego, słyszysz?
- Wiem, po prostu… – westchnęła. – Boję się, bo jeśli to prawda to nie mam pojęcia co się ze mną stanie. Nie wiem czy poradzę sobie, co ważniejsze… Nie wiem czy mama sobie poradzi
- Nie znam silniejszych osób niż ty i twoja mama – pogłaskał ją po głowie. – Mam powiedzieć Luce i Celine, że nie idziemy?
- Idziemy – odsunęła się od niego i wstała. Poprawiła koszulkę i uśmiechnęła się.
- Mówiłem ci, że jesteś piękna? – także wstał i objął ją.
- Tylko kilka razy w ciągu tej godziny – zaśmiała się. – Chodźmy.
Kiedy wyszli wraz z Celine i Lucą z hotelu i udali się w stronę plaży, przytuliła się do jego boku i poczuła jego usta w swoich włosach. Uśmiechnęła się pod nosem. Była szczęściarą. Spojrzała na idących obok niej przyjaciół, którzy trzymali się za dłonie. Blondyn mówił coś z podekscytowaniem, a jego ukochana tylko się uśmiechała. Przez ostatnie tygodnie Vivienne zaprzyjaźniła się zarówno z Celine jak i jej chłopakiem. Mogła na nich liczyć w każdej chwili. Nigdy nie miała przyjaciółki, a teraz się to zmieniło. Cieszyła się, bo miała z kim porozmawiać na tematy, których Killian nie rozumiał.
- A co to, striptiz? –usłyszała śmiech Celine, kiedy zdejmowała z siebie spodenki. Uniosła brwi do góry i pokazała jej język.
- Chciałabyś
- Chciałabym – westchnęła i się zaśmiała. - Chciałabym kiedyś spróbować z dziewczyną…
- Że, ze mną?  - zdziwiła się Keller machając swoją koszulką przed twarzą Steinmetz. – Właściwie…
- Będziemy mogli popatrzeć? – wyszczerzył się Luca, na co oberwał od swojej dziewczyny w głowę.
- Zboczeńcy – Vivienne wywróciła oczami. – Chodź, Peier – złapała dłoń bruneta i razem weszli do wody. Kiedy tylko oddalili się od brzegu, poczuła jak skoczek obejmuje ją w pasie i przysuwa do siebie.
- Głupie jesteście, wiesz? – zaśmiał się do jej ucha, gdzie później złożył pocałunek. – Ale się cieszę, że macie tak dobry kontakt ze sobą.
- Ty i Luca też do najmądrzejszych nie należycie! – zaśmiała się i ochlapała go.

~*~

Czas spędzony na Teneryfie minął im w zastraszającym tempie. Killian starał się robić wszystko, żeby Vivienne nie myślała o tym, czego się dowiedziała. W swoim życiu przeszła i tak wiele. Do tego ta sytuacja… Przecież wszystko miało być już dobrze. Byli parą, dziewczyna była zdrowa, a teraz to. Kompletnie nie wiedział co robić.
- Vi, wstawaj. Jesteśmy już na miejscu – zaczął ją budzić. Zaraz po wylocie z wyspy, zasnęła.
- Już? – przetarła oczy i spojrzała na bruneta. Zakryła usta dłonią, kiedy ziewała. Pokiwał głową i ucałował jej czoło. - Elli przyjedzie po nas?
- Na pewno już jest.
Tak jak powiedział, tak było. Młodszy Peier czekał już na nich. Kiedy tylko zobaczył, że jego brat trzyma dłoń blondynki, zrobił zdziwioną minę. Czyżby wreszcie, po tych wszystkich latach, obudził się w nim mężczyzna?
- Hej, młody – Vivi przytuliła się do osiemnastolatka i pocałowała go w policzek.
- Wreszcie nabrałaś kolorków – powiedział i szturchnął ją łokciem. – Chodźcie.
Wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę domu Keller, która przez niemal całą drogę myślami była gdzie indziej. Wciąż myślała o matce. Czy nie wystarczyło, że już raz przez to przechodziły? Tyle, że tym razem miały zamienić się miejscami. Kiedy znalazła się już pod domem pożegnała się z braćmi Peier i ruszyła do środka.
- Hej – weszła do kuchni, gdzie zastała rodzicielkę. Od razu się do niej przytuliła. Trwały tak zdecydowanie zbyt długo jak na zwykłe przywitanie. – Poradzimy sobie, mamo. Poradziłyśmy sobie, kiedy ja byłam chora… Teraz…
- Będę musiała wyjechać, Vi – przerwała jej. Blondynka odsunęła się i spojrzała na matkę ze zdziwieniem. – Tamta klinika, w której byłaś mnie przyjmie.
- Ale mamo…
- Ty tutaj zostaniesz, a ja wyjadę – westchnęła. – Będzie dobrze. Teraz mów jak było?
- Było… cudownie – uśmiechnęła się szeroko. – Tam jest tak pięknie, mamo. Jest jeszcze coś…
- Ty i Killian jesteście parą – powiedziała na co blondynka otworzyła usta. – Wybacz skarbie, ale znam cię zbyt dobrze. Mam nadzieję, że traktuje cię dobrze.
- Jest cudowny – powiedziała rozmarzona.


~*~

Leżał w łóżku z telefonem w dłoni. Od kilkunastu minut próbował dodzwonić się do Vi. Zaczynał się już martwić, ale postanowił spróbować ostatni raz. Po kilku sygnałach odebrała.
- Nie możesz dać mi w spokoju się wykąpać? – usłyszał zirytowany głos dziewczyny, która po chwili się zaśmiała. – Już się stęskniłeś?
- Martwiłem się, bo nie odbierałaś. A kąpać to się możesz jedynie ze mną
- Chyba za dużo przebywasz z Lucą – zaśmiała się. – Poczekaj chwilę, ubiorę się i oddzwonię.
- Jesteś naga? – zapytał, a jego wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach.
- Jestem w ręczniku – znów usłyszał jej śmiech.
- Gdybym tam był, już byś go nie miała – powiedział układając się wygodniej w łóżku.
- Na całe szczęście jesteś u siebie. Czekaj – powiedziała i rozłączyła się.
Westchnął. Obóz minął zdecydowanie zbyt szybko, wciąż chciał mieć Vi w swoich ramionach każdej nocy. Zdecydowanie nie miałby nic przeciwko, gdyby miał budzić się przy niej każdego ranka. Uśmiechnął się do siebie, wspominając cudowne dni w Hiszpanii. Nie zauważył, kiedy znów zadzwoniła. Odebrał po dłuższej chwili i przyłożył telefon do ucha.
- Już jestem – powiedziała wesoło. – Wiesz co?
- Co takiego?
- Moja mama się domyśliła, że jesteśmy parą – uśmiechnął się słysząc jej zadowolenie. – Powiedziała, że błyszczą mi oczy i wyglądam na szczęśliwą.
- A jesteś szczęśliwa? – zapytał.
- Myślałam, że to oczywiste. Tak, jestem.
- Ja też – uniósł kąciki ust do góry. – No właśnie… Jak tam?
- Mama mówiła, że ma miejsce w klinice, w której ja byłam. Wyjeżdża – była smutna, ale wcale się temu nie dziwił. Los jej nie oszczędzał.
- Wszystko będzie dobrze, rozumiesz? – powiedział, kiedy doszły do niego słowa blondynki. – Ale ty nie wyjeżdżasz, prawda?
- Nie – odpowiedziała, a brunet był niemal pewny, że się uśmiechnęła. – Twoi rodzice wiedzą o nas?
- Nie sądzę. Wystarczy, że Elliott wie – wywrócił oczami. – Śpiąca? – zapytał, słysząc jak ziewa.
- Troszkę. Obrazisz się jak pójdę spać?
- Wynagrodzisz mi to jakoś.

***
Hej, misie ♥
Dziś piętnastka, więc jesteśmy już blisko końca. Wraz z pojawieniem się epilogu tutaj, u Stefana i Julii pojawi się pierwszy rozdział (spokojnie, do tego jeszcze trochę :D). Przy okazji, zapraszam tam na prolog. :)
Dzisiejszy rozdział to kompletna klapa. Przepraszam :C
Do kolejnego!
Trzymajcie się, buziaki :*

18 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział ♡ pomimo tego, że mama Vi wyjeżdża :c z pomocą Kiliana z pewnością poradzi sobie. Pewnie będzie częstym gościem w jej domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Jaka klapa, gdzie, dlaczego? Nic nie wiem..
    Rozdział super, jak każdy poprzedni, masz to sobie zapamiętać na przyszłość rybeńko :D
    Hmm.. wyjazd się skończył, więc powrót do szarej rzeczywistości.. mama Vi jest chora? Jeju.. przykre to! Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
    Takie mam przemyślenie, że Kiki z rozdziału na rozdział robi się doroślejszy.. teraz to właściwie nie Kiki tylko już Killian :D
    Czekam na kolejny rozdział Kraftuniu, buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Jeeeeeju <3 Jacy oni są śliczni,słodcy i cudowni *.* W każdym calu :) Ale choroba matki...To nie ciekawa sytuacja :(
    Przepraszam,że dziś tak krótko i bezsensownie :/
    Życzę Ci weny :*
    Buźka :****

    OdpowiedzUsuń
  4. To straszne, że teraz to matka Vi musi się zmierzyć z tym, z czym walczyła córka. Mam nadzieję, że skoro córka dała radę, to i matka będzie walczyć.
    Jednak wszystko przyćmili ONI. Vi i Killian są tak cudowni, że... brak słów. Po prostu nie można się nimi nie zachwycać :-)
    Czekam na kolejny rozdział!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Los jej nie oszczędza, tak? To Ty jej nie oszczędzasz! Jak tak możesz, no? Już miało im się układać, mieli być razem, a tu teraz choroba mamy... Serca nie masz! ;)
    Trochę za dużo samokrytyki! Gdyby był beznadziejny, nie przekonywałybyśmy Cię na siłę, że jest inaczej ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj :)
    Jestem i tutaj ^^
    Jeju... Ile się tutaj porobiło od mojej ostatniej wizyty...
    Mama Vivi chora? :( No niedobrze... Oby się wszystko w końcu ułożyło.
    Oj, Killian, Killian... ^^ cały on :))) Ale tak milutko się o nich czyta :D
    I proszę, nie narzekaj mi tutaj :) to jest genialne, zresztą jak wszystkie Twoje dzieła i nie możesz w to wątpić ❤
    Pozdrawiam Kochana :) weny ^^
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Już myślałam, że to Vivienne miała nawrót choroby. A tu jednak chodzi o jej matkę. Szkoda mi Vivienne. Życie jej nie rozpieszcza. Na szczęście ma Killiana, który się o nią troszczy, martwi i chce by była szczęśliwa.
    Mam nadzieję, że wszystko już będzie dobrze, bądź przynajmniej lepiej.
    Rozdział jest genialny, naprawdę! Nie jest klapą. Jest świetny!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Ściskam. ;x

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem!
    Klapa? No błagam, chyba jeszcze nie widziałaś słabego rozdziału. Przecież jest świetnie!
    Serca nie masz dziewczyno. Najpierw Vi, a teraz jej matka, która musi się zmagać dokładnie z tym samym, co córka. Strasznie. Życie jest cholernie niesprawiedliwe.
    Ale obok całe szczęście jest Kilian, gotowy do pomocy. Złoty chłopak :)
    Czekam!
    Buziaki :**
    PS. Ja nie chcę już końca :(

    OdpowiedzUsuń
  9. A witam, witam! ;*
    Tja, ja już znam te Twoje 'słabe rozdziały'. xD
    O cholerka... Historia lubi toczyć się kołem... I w sumie zatoczyło w rodzinie naszej bohaterki. Najpierw ona, potem jej matka... To straszne. ;/ Życie nie rozpieszcza Vi, oj, nie. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że specjalnie jej dokłada, a to takie nie fair... ;/
    Czekam na więcej, buziam! ;*
    A! I nie chcę słyszeć o żadnym końcu. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A mógłby rodzicom powiedzieć i pewnie też by się ucieszyli. Choroba matki to nic przyjemnego, a do tego jej wyjazd, ale wierzę, że Viv sobie poradzi, a Killian jej pomoże! Zamieszkają razem? XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej kochana!
    Ehh,znowu spozniona. No przepraszam.. ale mialam takie urwanie glowy przed testami ze nawet sobie nie wyobrazasz. Ale teraz mam troche czasu.
    Rozdzial tamten i tanten i ten cudowny!!
    Kiki i Vi sa tacy slodcy!
    Szkoda mi naszej bohaterki,los jej zdecydowanie nie oszczedza..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Strasznie współczuję Vi. Najpierw własna choroba, teraz choroba mamy.
    Los porządnie skopał dziewczynę po tyłku. Ale ma przy sobie Killiana, da radę wszystko przetrwać.
    Weny życzę, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Klapa to jest od sedesu a nie tutaj!

    myślałam, że od tych słodkości rzygnę tęczą. ale to dobrze, bardzo dobrze. Vi tyle przeszła, że teraz jej się to wszystko należy <3
    jej mama jest chora? no nie. a miało być tak pięknie ;( mam nadzieję, że w tej klinice ją wyleczą raz a porządnie i będzie cudnie *.*
    Czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. PRZEPRASZAM!
    Zjawiam sie dopiero teraz, bo niestety nauka mnie wciągnęła :(
    Wybacz mi :*
    A co do rozdziału to jest on cudowny!
    Jeju... Mama Vi jest chora!? Życie naszej bohaterki i tak jest ciężkie, a ty jeszcze takie coś robisz :( na szczęście ma przy sobie Killiana. On na pewno nie zostawi jej z tym, samej.
    Czekam!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem :)
    Kochana, kolejny raz mnie oczarowałaś!
    Ja nie wiem jak Ty to robisz.
    Cieszę się, że dzięki temu wyjazdowi Killian i Vivi się do siebie zbliżyli. To było coś, czego potrzebowali!
    Zmartwiła mnie wiadomość o chorobie mamy dziewczyny. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
    Jednak kobieta miała instynkt i się domyśliła, że córka nie jest już singielką :D
    Do kolejnego!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej Kochana!
    Jaka klapa? O czym Ty mówisz? Ja jestem zachwycona. *.* Jak zawsze z resztą. :D
    Wiesz co? Jesteś okropna! Już się cieszyłam, że wszyscy są szczęśliwi i w ogóle super, fajnie i nagle ta choroba. :( Tak się nie robi Kochana, ale Vi i jej mama są silne. Na pewno dadzą radę. :)
    Czekam na kolejny! <3
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak tak sobie wyobrażam tą dwójkę, to aż mi jakoś cieplej na sercu <3 Zdecydowanie nie chcę epilogu, przenigdy!
    A cóż to za kolejne nieszczęście spada na naszą Vi? Jakby miała mało zmartwień na głowie :( Jej mama jest silna, wierzę, że sobie poradzi. Musi, bo ma dla kogo żyć ;)
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Kochana! :*
    Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam za to, że dopiero teraz się tutaj zjawiam, ale naprawdę nie mogłam wcześniej. :(
    Ten rozdział jest genialny! ^^
    Jest mi przykro, bo nie sądziłam, że Vi jeszcze raz będzie musiała zmierzyć się z chorobą. Co prawda doświadcza tego w inny sposób, bo choroba nie dotyka jej, ale jej matki, jednakże matka jest jedną z najbliższych jej osób, więc dziewczyna może do przeżywać bardzo osobiście... :(
    Jednakże na całe szczęście ma cudownego chłopaka, który zawsze będzie przy niej. ♥ I wyrozumiałą matkę, która nie każe jej jechać wraz ze sobą, ale pozwala zostać przy życiu, które ponownie udało jej się ułożyć. :)
    A i fantastycznie przedstawiłaś tutaj kontakty bohaterów z przyjaciółmi. ♥ Ta paczka jest niesamowita! :D
    Lecę na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń