Strony

24 stycznia 2016

Rozdział czwarty

Siedział na mostku, wpatrując się w oddalone góry. W głowie mu huczało, nie mógł zrozumieć jak to wszystko mogło potoczyć się w ten sposób. Nie chciał, żeby wyjeżdżała, ale jeszcze bardziej nie chciał, żeby to o czym się dowiedział było prawdą. Nie miał pojęcia czy poradzi sobie bez przyjaciółki. Zawsze przy nim była i mógł liczyć na jej pomoc w każdym momencie swojego zaledwie osiemnastoletniego życia. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Nigdy nawet nie myślał o tym, że pewnego dnia jej zabraknie, że ich drogi w jakiś sposób się rozejdą.
Nagle usłyszał kroki, a chwilę później ktoś usiadł obok niego. Wiedział, że to Vivienne. Otworzył oczy i spojrzał na nią, miała podkrążone oczy i wyglądała koszmarnie. Ostatnio schudła, chociaż normalnie była szczupłą osobą.
- Kiki, nie martw się – powiedziała, unosząc kąciki ust. – Będzie dobrze, wrócę.
- To ja powinienem cię wspierać, a nie odwrotnie – pokręcił głową. – Nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz, na zawsze będę twoją przyjaciółką.
Blondynka zdjęła ze swoich stóp buty i umoczyła końce palców. Ledwo dosięgała do wody. Peier przyglądał się jej uważnie. Podświadomie myślał o tym, że być może już nigdy nie będzie mu dane spędzanie czasu z Vi. Nie chciał jednak dopuszczać do siebie tego typu myśli. Był XXI wiek, technologia i medycyna były na naprawdę wysokim poziomie.
Nie zauważył nawet, kiedy Vivienne się do niego przytuliła. Objął ją szczelnie swoimi ramionami. To był jeden z tych momentów, kiedy wiedział, że nie mógł już pomóc blondynce. Nic kompletnie nie mogło poprawić tej beznadziejnej sytuacji.
- Kiedy już wyjadę – zaczęła, kiedy odsunęła się od bruneta. – Chcę, żebyś był szczęśliwy. Nie zadręczaj się, po prostu żyj jakby nie było jutra. Skacz i  kochaj, Kiki.
- Nie mogę, Vivi – spuścił wzrok. – Nie będę umiał.

~*~

Stała przed lustrem w swoim pokoju. W tafli zwierciadła widziała szczupłą dziewczynę o lekko falowanych włosach i błękitnych oczach. Na swoje ciało nałożyła niebieską rozkloszowaną sukienkę, na stopy wsunęła czarne sandałki. Przekręciła głowę w bok, zastanawiając się czy nie powinna jednak ubrać spodni. Nie często chodziła w sukienkach, nie była ich wielką fanką, ale skoro Killian kazał jej ubrać się ładnie, postanowiła się przełamać. Kiedy usłyszała jak matka ją woła wiedziała, że już za późno na jakiekolwiek zmiany. Z łóżka zabrała czarną torebkę i zeszła do salonu, gdzie zastała rodzicielkę i przyjaciela rozmawiających i śmiejących się.
- Nie przeszkadzam? – zaśmiała się melodyjnie.
Wzrok zgromadzonych w pomieszczeniu momentalnie przeniósł się na dziewczynę. Pani Keller uśmiechnęła się do córki, a po chwili zniknęła w salonie. Killian spojrzał na przyjaciółkę z lekko uchylonymi ustami. Zmierzył ją wzrokiem i na krótką chwilę zatrzymał się na jej odsłoniętych nogach. Vivienne uniosła brwi do góry i czekała na jakiś komentarz z szerokim uśmiechem. Okręciła się dookoła, sprawiając tym samym, że Peier powrócił swoimi myślami i podarował szczery uśmiech blondynce. Vi wywróciła oczami, kiedy wróciła do nich matka dziewczyny z aparatem w ręku. Dziewczyna wiedziała, że została skazana na „sesję zdjęciową”.
- Ustańcie razem – powiedziała przysuwając bruneta do blondynki.
- Mamo, nie idziemy na studniówkę tylko na imprezę
- Nie byłaś na studniówce, więc muszę jakoś wypełnić tę lukę w albumie.
Killian objął przyjaciółkę i przysunął się jeszcze bliżej do niej, a na jego twarzy zagościł uśmiech. To samo po chwili zrobiła Vivienne.
- Bawcie się dobrze – kobieta po czterdziestce pożegnała „parę”, odprowadzając ich do drzwi. – Ach, Vi… Pamiętaj, nie możesz…
- Wiem, mamo – przerwała jej córka. – Nie będę piła, spokojnie. Jestem odpowiedzialna. Pa – uśmiechnęła i ucałowała policzek kobiety.
- Do widzenia – Peier posłał kobiecie uśmiech, a kiedy tylko zamknęły się za nim i jego przyjaciółką drzwi, zaśmiał się. – Twoja mama wciąż mnie przeraża.
- Nie jest taka straszna – wywróciła oczami i wsiadła do czarnego samochodu przyjaciela.
- Wszystko przez to, że mnie raz nastraszyła – na miejsce kierowcy opadł brunet, wzdrygając się na wspomnienie. Vivienne zachichotała. – Nie śmiej się, to było straszne.
- Rzeczywiście – powiedziała ironicznie. – Nie musiałeś być taki łatwowierny, wiesz? Jak byś poruszył czasem tą swoją zakręconą czupryną, wiedziałbyś, że to był żart.
- Miałem dziesięć lat i przed kolejne pięć bałem się wszystkich kotów, bo myślałem, że to zmutowani genetycznie kosmici
- Czy ty słyszysz jak beznadziejnie to brzmi? – znów się zaśmiała.
Kiedy pojawili się już przed domem należącym do państwa Egloff, impreza jeszcze się nie zaczęła. Mogli dostrzec jedynie kilka osób. Kiedy szli w stronę przytulającej się pary, Killian znów rzucił spojrzenie na przyjaciółkę.
- Mówiłem ci już, że ładnie dziś wyglądasz? – wyszczerzył się.
- Dziękuję, ty też nie najgorzej.
Spojrzała na niego. Rzeczywiście, wyglądał dobrze. Miał na sobie czerwoną koszulę w kratkę, a pod spodem jakiś t-shirt. Wzrok przeniosła na Lucę i jego towarzyszkę. Egloffa zdarzyła poznać już poprzedniego razu, kiedy się widzieli. Dziwiło ją to, że jeszcze dwa lata temu nie przyjaźnił się tak z Peierem. Jego dziewczyna była tylko trochę niższa od niego, więc wzrostem pokonywała Vivienne, który przyzwyczaiła się już, że w towarzystwie była zwykle tak zwanym krasnalem.
- O, Kiki i Vivi! – zawołał rozpromieniony blondyn. Chłopacy się przywitali, a obie blondynki prawie w tym samym momencie spojrzały na swoich towarzyszy wyczekująco. – A, no tak. Celine to Vivienne. Vivienne, Celine.
- Miło cię poznać – odezwała się Celine.
- Mi ciebie również – Vi odpowiedziała jej uśmiechem.
Impreza trwała w najlepsze, wszyscy bawili się świetnie. Mimo, że nie mogła pić, nie czuła się z tym źle. Zdrowie było dla niej najważniejsze. Jeden nieuważny moment i wszystko znów mogło powrócić i to ze zdwojoną siłą. Zdała sobie sprawę z tego jak wiele ją ominęło, kiedy z szerokim uśmiechem oberwała ludzi dookoła. Dziewczyna Luci okazała się świetną osobą i od razu polubiła się z Vivienne.
Kiedy powoli ludzie robili się coraz bardziej rozgadani i otwarci, zdecydowała się ochłonąć. Przeprosiła Celine, z którą spędzała ostatnie kilkadziesiąt minut i udała się w stronę huśtawki. Usiadła i spoglądała na wszystkich zgromadzonych. Czuła się zadziwiająco dobrze, tak jak dobrze nie było już od dawna.

~*~

Stał i rozmawiał z braćmi Egloff, kiedy zorientował się, że nie dostrzega przyjaciółki. Rozejrzał się dookoła i zmarszczył brwi, kiedy dostrzegł samotnie stojącą Celine. Od razu przez głowę przeszły mu niezbyt przyjemne myśli. Podszedł do dziewczyny kumpla i, kiedy dowiedział się, że Vivienne chciała chwilę pobyć sama zaczął jej szukać. Dostrzegł ją niedługo później na huśtawce. Wpatrywała się właśnie w śmiejącą się do rozpuku szatynkę.
- Szukałem cię – powiedział, siadając obok. – Miałaś dosyć Celine?
- Nie – zachichotała. – Chciałam sobie trochę pomyśleć, pooddychać w miarę czystym powietrzem – zaczęła bawić się swoimi chudymi palcami, na których znajdował się pierścionek, który kiedyś dostała od swojej matki. Była jej największą pamiątką.
- Źle się czujesz? – zapytał z troską, wpatrując się z dziewczynę, na której twarzy po tym pytaniu pojawił się uśmiech. Lubił widywać ją w takim wydaniu. Podniosłą na niego swój wzrok i pokręciła przecząco głową.
- Wręcz przeciwnie. Dawno nie czułam się tak dobrze. Zdałam sobie właśnie sprawę, że naprawdę dużo mnie ominęło.
- Imprez? – uniósł brwi i się zaśmiał.
- Widoku pijanej Celine, która zdradziła mi kilka sekretów – roześmiała się wesoło. – Chodzi mi o to, że kompletnie nie znam się na życiu młodych ludzi. Poprzednie dwa lata spędziłam w klinice, a tam większość ludzi była na emeryturze.
- Och, nauczę cię bawić się jak przystało – puścił jej oko.
- Wiesz, że jesteśmy jedynymi osobami tu, które są w stu procentach trzeźwe? Chociaż słuchając Celine wcale nie żałuję, że mi nie wolno – zaśmiała się, wkładając za ucho jasne kosmyki. – Widziałeś tamtą dziewczynę, jak się na ciebie patrzy? Wpadłeś jej w oko – ruchem głowy wskazała na rudowłosą piękność, która dosłownie pożerała Peiera wzrokiem. Spojrzał na nią i się roześmiał. – Znasz ją?
- Kto jej nie zna? – odpowiedział jej pytaniem. – Ma na koncie więcej jednorazowych numerków niż Ammann zwycięstw.
- Nie jesteś chętny? – szturchnęła go i uniosła kąciki ust. – A może masz już to za sobą?
- Niestety ani ja ani Luca nie daliśmy się jej – powiedział z udawanym smutkiem.

~*~

Kiedy wychodzili z imprezy część gości już spała w najróżniejszych zakamarkach podwórka, druga część powoli zbierała się do opuszczenia imprezy. Co poniektórzy mieli z tym niemały problem. Celine wraz z Lucą zniknęli w domu i od pewnego czasu nikt ich nie widział. Pascal, starszy o dwa lata brat Luci, starał się chociaż trochę posprzątać, chociaż szło mu to co najmniej słabo.
- Jak się bawiłaś? – Killian zapytał, kiedy jechali z powrotem do domu dziewczyny.
- Świetnie! Musisz mnie koniecznie jeszcze gdzieś zabrać – powiedziała uradowana, przez co na usta chłopaka wkradł się uśmiech.
- Nie ma sprawy – spojrzał na nią na chwilę i dostrzegł jej zmęczenie. – Tylko mi nie zaśnij, nie mam ochoty wnosić cię do twojego domu. Jakby mnie twoja mama zobaczyła… – wzdrygnął się.
- Zawsze mogłabym się tu przespać – ziewnęła. – Wygodnie tu masz.
- To samo mówił Luca chwilę przed tym jak zwymiotował mi na deskę rozdzielczą – wywrócił oczami. – Moja ukochana śmierdziała przez tydzień.
- Twoja ukochana? – zaśmiała się i wyprostowała się. Peier pogłaskał kierownicę i jego usta rozszerzyły się w uśmiechu.
- Tylko ona ma klucz do mojego serca
- Zapamiętam – znów ziewnęła. – Daleko jeszcze? Gdzie my w ogóle jesteśmy?
- Musiałem jechać inną drogą, jakiś wypadek był – wyjaśnił. – Już jesteśmy – dodał po chwili, kiedy podjechał pod dom Keller.
- Dziękuję za świetną noc – odpięła pas i pocałowała bruneta w policzek.
- Cała przyjemność po mojej stronie – uniósł kąciki ust.
- Powiedz Elliotowi, że się zgadzam. On już wie na co – wysiadła z samochodu i spojrzała jeszcze na przyjaciela, który wciąż się uśmiechał.
- Jest szansa, że powiesz mi na co?
- I co jeszcze? – zaśmiała się. – Pa, Kiki.
- Pa, Vivi.

***

Hej, dzisiaj znów wcześniej. :)
Zostawiam Was z rozdziałem czwartym, gdzie tylko jedno wspomnienie. Powoli się rozkręcamy, mam nadzieję, że się Wam spodobało.
Trzymajcie się, całuję :*

19 komentarzy:

  1. Jestem :D
    Wybacz, że nie będę się rozpisywać, ale ostatnio jestem człowiekiem o dość ograniczonej ilości czasu wolnego. No, ale do rzeczy..
    Rozdział jak zwykle miód malina :) Już nie mogę doczekać się następnego. :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! ;*
    Kolejne cudeńko, Kochana. ♥
    Końcówka jest taka niby normalna, bez żadnych wybuchów i w ogóle, a taka rozczulająca. *-*
    Ja Ci w ogóle mówiłam, że kocham to zdrobnienie 'Kiki'? :D Ono tak uroczo brzmi, awww. <3
    Co jeszcze zapadło mi w pamięć? Też końcówka, ale końcówka tej retrospekcji... To brzmi pięknie i przede wszystkim góruje w tym smutek... ;/ Prawdopodobnie właśnie ten smutek pokazuje piękno tego wszystkiego... Przecież gdy ukochana osoba nas opuści, wyjedzie czy coś, nie umiemy żyć normalnie. Wiemy, że ona by tego chciała, ale właśnie... Nawet dla niej nie umiemy powściągnąć emocji i tych uczuć, które nad nami górują... ;/
    Czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Heej
    Rozdział jak zwykle świetny. W tej kwestii nic się nie zmienia :'))
    Te początkowe wspomnienie. Słodkie *-* 'Kiki' (pokochałam to zdrobnienie) i Vivi znów jak prawdziwi przyjaciele.
    Czekam na następny
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  4. No to jednak Vivi nadrabia ten czas ;) Killian jest uroczy, bardzo o nią dba i czyżby jednak już przejrzał na oczy kiedy ukazała mu się w sukience^^ Rozbawiła mnie łatwowierność Killiana, doprawdy musiał być cienki skoro uwierzył w takie brednie :) Ale to tylko czyni z nich ludzi, a nie jakieś mimozy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się!
    Cudny rozdział, naprawdę. Nie wiem, jak ty to robisz, ale za każdym razem na ustach mam po prostu uśmiech, bo jest tak... uroczo i przyjemnie :)
    Te wspomnienia są słodkie, widać, że są dla siebie przyjaciółmi na dobre i na złe. Mam nadzieję, że to złe nigdy nie nastąpi... Kilian jaki łatwowierny, a właśnie, to "Kiki" jest tak przekochane, pasuje nawet do niego ^^
    No nic, czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!
    Oni są tacy kochani. Zwłaszcza jak zwracają się do siebie Vi, Kiki... Można się rozpłynąć.
    Wspomnienie było bardzo wzruszające. Natomiast dalsza część miała nawet zabawne elementy. Kilian bojący się zmutowanego kota-kosmity i traktujący swój samochód jak ukochaną... Świetne!
    Czekam na następny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem i tutaj :)
    Od czego by tu zacząć... hahahahaha dobra, już wiem. Zacznę od tego co mnie tak rozbawiło podczas czytania :D "Ma na koncie więcej jednorazowych numerków niż Ammann zwycięstw" Pokochałam ten tekst :D
    Oprócz tego fajnie mamy.. przyjaźń i te sprawy między naszymi bohaterami, ale.. no tak, zawsze musi być 'ale'. Ja w przyjaźń między kobietą, a mężczyzną nie wierzę, więc nikt mi tu oczu nie zamydli. Z tej mąki będzie chleb, jak to się mówi i niecierpliwie czekam na taki rozwój wydarzeń. Ciekawe, które z nich pierwsze przejrzy na oczy.. Tylko proszę.. nie trzymaj nas długo w takiej niepewności.
    Ode mnie tyle.. czekam na kolejny rozdział i na to "rozkręcenie" :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem! <3
    Jejku pokochałam zdrobnienie "Kiki" takie słodkie *-*
    Z jednej strony to wspaniałe,że kobieta i facet potrafią się przyjaźnić,ale wolałabym żeby między nimi było coś więcej :D
    Te wspomnienie takie urocze *-* Najlepszy Kiki bojący się kota kosmity :"D
    Kocham czytać to opowiadanie! Jest jednym z najlepszych jakie czytałam! <3<3
    Do następnego;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nie wiem , jak to robisz, ale mogłabym twoje opowiadania czytać godzinami. Jestem po uszy w nich zakochana. Dziękuję <3
    Ten rozdział taki kochany. Vi wreszcie może zaznać normalnego życia nastolatki. Życie , które ominęło Ją, gdy była w klinice. Kilian to prawdziwy przyjaciel. Chce Jej pomóc i to jest bardzo kochane. Kiki? Hahaha takie słodkie ! <3
    Czekam na następny! Pozdrawiam ciepło i dużo weny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. jak zwykle z poślizgiem, jednak jestem!
    koty jako zmutowani genetycznie kosmici? no padłam ze śmiechu, naprawdę ;D
    oni są w sobie zakochani jak cholera, ale jeszcze na to nie wpadli. no dobra, Kiki jeszcze dłuuuugo na to nie wpadnie... hahaha :D

    Czekam z niecierpliwością na następny!
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka :)
    Bardzo sie cieszs ze dodajesz po raz kolejny szybciej rozdzial :) i podoba mi sie bardzo.
    Kiki widocznie chcial potrzymac na duchu Vivi i tez nie ruszyl procwntow :D bardzo milo
    Przepraszam za ten komentarz.. nastepny bardziej poukladany.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :*
    Rozdział świetny *.*
    Wszyscy już chyba wspominali o tych zdrobnieniach :D No,ale cudne są! Takie słodkie i w ogóle ^^
    Co do wspomnienia...Przykro trochę ;( Dowiedzieć się o nagłym wyjezdzie osoby na ktorej nam zależy :( Nie tak prosto jest sie pozbierać.
    Czekam na kolejny :*
    Weny życzę ;)
    Buźka :**
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem :)
    Kochana, rozdział wspaniały! ;*
    Znów zrobiło się tak słodko.
    Killian z Vivi strasznie do siebie pasują. Moim zdaniem, takie dwie bratnie dusze, które niedługo się połączą :D Taa, ja i swatki :D
    to wspomnienie, jejciu, prawdziwe, słodkie i bardzo wzruszające!
    Dziś moim zdaniem wszystko przebił tekst "Ma na koncie więcej jednorazowych numerków niż Ammann zwycięstw." Aż parsknęłam śmiechem :D
    Do kolejnego!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem! ;)
    Kochana, ten rozdział podoba mi się równie mocno jak i pozostałe. ♥
    Jest doskonały! ;)
    Co do naszej dwójki... :)
    To wspomnienie było smutne. :( Killian tak bardzo bał się, że straci swoją jedyną prawdziwą przyjaciółkę. Bał się, że już jej więcej nie zobaczy... Sama nie wiem, jak zareagowałabym na wieść, że jedyna osoba, która wie o mnie dosłownie wszystko jest chora. :x To musiał być dla niego cios. A Vi? Jakaż ona była dzielna. Przecież dowiedziała się, że jest chora, a jeszcze pocieszała zdruzgotanego przyjaciela. To trzeba mieć twardą głowę. :)
    Już wcześniej wspomniałam, że chyba ta przyjaźń to nie do końca przyjaźń...
    Ta impreza też to potwierdziła. :)
    "Kiki" (jejku, jakie to słoskie *.*) cały czas martwi się o Vi. Cóż się dziwić? Nie widzieli się tak długo... Boi się, że znów może ją stracić. :)
    Kiedy Vi zapytała o tamtą dziewczynę... wydawało mi się, że chce troszkę z niego wycisnąć. Jakby jakaś kropelka zazdrości pływała w jej krwi. ;) Być może się mylę. :)
    Mam nadzieję, że Killian nauczy ją "imprezować". :)
    Jestem mega ciekawa, czym uraczysz nas w kolejnym rozdziale. ;)
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale ostatnio mam duży młyn i dosłownie nie mam w co ręce włożyć włożyć :/
    Zachodzę w głowę, jak ty piszesz takie rozdziały? *.* Jest idealnie! Może trochę zbyt idealnie... No właśnie, oni na prawdę nic do siebie nie czują? Bo mi osobiście nie chce się wierzyć. Ciekawe, kogo najpierw trafi "strzała Amora" ;)
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć,
    Najpierw chciałam jeszcze raz podziękować za wizyty u mnie i odważenie się skomentowania ;)
    Teraz ja zawitałam do Ciebie, wtrząchnęłam szybciutko wszystkie rozdziały jednym ciągiem (nie przejmuj się, tak samo jak Ty nie znasz się na tenisie, tak ja jestem zielona w kwestii skoków i tych bohaterów w zakładce widzę pierwszy raz na oczy :D ale najwyraźniej to nie przeszkadza w czytaniu ;)
    Masz fajny styl, taki momentami tajemniczy, zawiera wiele uczuć, o których ja nie potrafię tak ładnie pisać, czyta się naprawdę lekko i przyjemnie ;)
    Dodaję do ulubionych i obiecuję zaglądać!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Melduję się! ♡
    Rozdział bardzo sympatyczny. Genialny. Podziwiam Vivi, że wytrwała na imprezie w stanie trzeźwości... chociaż wiadomo - zdrowie najważniejsze. Mam nadzieję, że teraz już jej zdrowie nie będzie dawało się we znaki ;)
    Czekam na następny ;*

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapraszałaś mnie już dawno, ale z powodu braku czasu nie miałam jak się tutaj pojawić. Teraz mam już wszystko nadrobione, więc jestem na bieżąco.
    I zostanę tutaj do końca, bo bardzo mi się ta historia podoba.
    Przepraszam za słaby komentarz, ale korzystam z chwili czasu, aby narobić jak najwięcej zaległości. Obiecuję, że przy kolejnym rozdziale komentarz będzie o sensowniejszy i dłuższy.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny.
    Buziaki ;*

    Ps. Na pozostałych blogach zjawię się w tym tygodniu, bo w końcu mam ferie.

    OdpowiedzUsuń