Strony

14 marca 2016

Rozdział dziesiąty

Kiedy tylko wyjechał na letnie konkursy, nie potrafił się skupić. Niby wszystko było dobrze, radził sobie w miarę dobrze, ale nie potrafi znaleźć w tym radości. Nie cieszył się już tak bardzo, zasiadając na belce startowej. Sto razy bardziej wolałby odpuścić sobie letnie występy i spędzić ten czas z Vivienne niż skakać w wysokich temperaturach. Nie znosił tego. Do tego wszystkiego, tęsknił za nią. Czuł się jeszcze gorzej, że przed wyjazdem ograniczył kontakt z piękną blondynką. Wydawało mu się, że ostatnim razem się zagalopował. Chociaż tak naprawdę nie doszło do niczego, nie pocałował jej, było mu wstyd. Był święcie przekonany, że taka dziewczyna jak Keller nigdy w życiu nawet nie spojrzała na niego.
Sytuacji nie poprawiał wiecznie niezadowolony i rozmawiający przez telefon z Celine, Luca. Wciąż narzekał. A to na słońce, a to na kombinezon. Winę czasami zrzucał na niewinnych skoczków czy nawet na swoją dziewczynę. Był denerwujący. Do tego każdego wieczora rozmawiał przez telefon szczerząc się przy tym jak chory na umyśle.
- Zadzwoń do niej – usłyszał, kiedy leżał na łóżku z komórką w dłoni. Spojrzał na swojego przyjaciela i uniósł brew. – Nie można z tobą nawet normalnie pogadać, bo wciąż myślisz o swojej księżniczce – wywrócił oczami.
- Nie denerwuj mnie – warknął Peier.
- No zadzwoń, nie dajesz znaku życia od dwóch dni. Pewnie się martwi – blondyn westchnął. – Każdy idiota zauważy, że między wami coś jest. Zresztą nawet gdyby to była tylko przyjaźń, powinieneś zadzwonić.
- Bo nic nie ma między nami… Niestety. Zadzwonię
- Zuch chłopak – Egloff uśmiechnął się szeroko. – Wychodzę pobiegać
Kiedy tylko Luca zamknął za sobą drzwi, Killian kolejny raz wybrał numer Vivienne. Po trzech sygnałach usłyszał głos kobiety, o której ostatnio ciągle myślał. Uśmiechnął się do siebie. Nie wierzył jak mógł nie chcieć porozmawiać z nią. Nie rozumiał jak mógł się bać.
- Jednak żyjesz – zaśmiała się. Uwielbiał to. – Powinnam cię nieźle opieprzyć, nie odzywałeś się.
- Nie mów, że się martwiłaś – wywrócił oczami i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- A nie powinnam? OK, przestanę
- Jak się czujesz? – spytał. Ciekawiło go okropnie co u dziewczyny, ale przecież wcześniej nie mógł zadzwonić. Czasem miał ochotę dać sobie w twarz za swoje tchórzostwo. Czy kiedykolwiek mógł być chociaż odrobinę odważniejszy.
- Killian, no – jęknęła. – Nic mi nie jest, czuję się świetnie.
- No co? Martwię się o ciebie. Jesteś dla mnie ważna, tak? Nie ma mnie teraz w domu. Jak będzie coś nie tak, powiesz mi?
- Przecież jestem zdrowa – westchnęła. – Mam to na czole sobie napisać?  Peier jak ty mnie czasem denerwujesz – słysząc słowa Keller, zaśmiał się. Uwielbiał ją denerwować, właściwie było to jedno z jego hobby. – Kiedyś sobie strzelę w łeb przez ciebie, ale najpierw skopie twój chudy tyłek.
- Wiesz co? Rozmawiałem z trenerem na temat tego obozu przygotowawczego na Teneryfie i powiedział, że to jeszcze nie jest pewne, ale możliwe, że będziemy mogli wziąć kogoś ze sobą. Luca na pewnie weźmie Celine, a ja zamierzam zabrać ciebie.
- Kiki… To miło z twojej strony, serio.
- Ale? – oparł się o ścianę. Jeszcze tego brakowało, żeby się nie zgodziła.
- Nie sądzę… że to dobry pomysł
Nawet mnie nie denerwuj. Polecisz z nami, nawet jeśli miałbym cię zaciągnąć siłą. Poza tym znasz hiszpański, przydasz nam się.
- Señor Peier… No sé – powiedziała, a brunet szybko w głowie odszukał znaczenie słów. Na szczęście używała ich często.
- Wiesz. Jedziesz i już. Nie słyszę sprzeciwu – zaśmiał się.
- No dobrze, ale muszę mieć pokój z tobą
- Da się załatwić.

~*~

W domu nudziła się strasznie. Brak towarzystwa Killiana dawał jej się we znaki. Nie znosiła, kiedy nie było go obok. Był jedyną osobą, z którą mogła porozmawiać o wszystkim. Kiedy był przy niej, czuła się bezpiecznie i nie chciała ani na chwilę rozstawać się z nim. Kiedy powiedział jej, że na obóz przygotowawczy chciał ją zabrać, miała ochotę od razu się zgodzić. Dzięki temu mogła spędzić z nim czas, bez obawy o nic. Do tego od zawsze chciała pojechać do Hiszpanii. Czy to Teneryfa, Barcelona czy Valencia… Nie miało znaczenia. Od wielu lat uczęszczała na lekcje hiszpańskiego, bo zwiedzenie stolicy Katalonii było jej marzeniem. Niestety choroba, z którą musiała się zmierzyć pokrzyżowała plany. Może za rok zobaczy Sagradę Familię, Camp Nou czy Plaça de Catalunya…
Czas spędzała z Elliottem lub Celine. Ten pierwszy czasami doprowadzał ją do szału, ale lubiła go. Rodzina Peierów miała w sobie coś takiego, że nie dało się ich nie lubić. Oraz obaj bracia działali Vivienne na nerwy bardzo często. Dziewczyna Luci także ją denerwowała. Wciąż wypytywała ją o jej związek z Killianem. Vi wciąż mówiła, że ich nic nie łączy. Mimo, że czasami czuła się inaczej w jego towarzystwie, między nimi nic nie było.
- Mam to zrozumieć tak: nic nie czujesz do Killiana oprócz przyjaźni, ale kiedy jest obok wariujesz? – zapytała pewnego popołudnia, kiedy spacerowały po parku. Keller dopiero wtedy zrozumiała jak bezsensownie to brzmiało. Przecież to idiotyzm.
- Jestem w czarnej dupie, prawda? – jęknęła. – Jak można się zakochać w przyjacielu?
- To dość łatwe – zaśmiała się. – Też byłam w takiej sytuacji. Najpierw się przyjaźniliśmy, a potem Luca mi wyznał, że mnie kocha.
- Ale ja nie mam co na to liczyć
- Przecież mówiłaś, że ostatnio się zbliżyliście do siebie jeszcze bardziej – spojrzała na nią uważnie.
- Prawie mnie pocałował – uniosła kąciki ust na wspomnienie.
- Że co? I ty jeszcze nie jesteś pewna? Vivi, proszę cię – zatrzymała się. – Ty go kochasz, on kocha ciebie. Wszyscy są szczęśliwi.
- Kocha, ale jako przyjaciółkę.
- Przyjaciele się nie całują – zauważyła. Słusznie.
- Nie pocałował mnie.
- Ale prawie.
- Ale nie zrobił tego.
- Jesteś uparta. Prawie jak on – wywróciła oczy. – Zakochane psiaki.
- I mówi to osoba, która cały czas mówi o Luce, jakby był bogiem – szturchnęła ją i ruszyły dalej. – Jesteście słodcy razem. Kiedy jesteś w pobliżu to nikt inny dla niego nie istnieje. Tylko ty.
- Bo jest bogiem! – zarechotała. – Kocham go. Przy nikim nigdy tak się nie czułam. Do tego jest taki opiekuńczy, kochany i namiętny jak trzeba… Nienawidzę się z nim kłócić, ale…
- Lubisz się z nim godzić, łapię.

~*~

Kiedy tylko wrócił do domu, pierwsze co zrobił to pojechał do Vivienne. Stęsknił się za nią, i gdy tylko przytuliła się do niego w jej pokoju, nie chciał jej już puszczać. Wszystko było tak jak powinno. Chciał, żeby tak było. Nie zdawał sobie wcześniej sprawy, że ta rozłąka sprawi, że jeszcze częściej i intensywniej będzie o niej myślał. Nie zdawał sobie też sprawy z tego, że uczucie które czuł względem blondynki mogło się tak nasilić w tym krótkim czasie. Cholernie ją kochał, każda sekunda z nią była cudowna. Chciał móc być z nią przez cały czas.
- Aż tak bardzo się stęskniłaś? – zapytał z uśmiechem i odgarnął włosy z jej twarzy. Odsunęła się od niego i zmrużyła oczy.
- Marzysz, ale ty chyba tak. Trzymasz mnie jakbym miała ci zemdleć – zaśmiała się, ale jeszcze raz się w niego wtuliła. – Tęskniłam, głupku.
- Ja za tobą też – cmoknął ją we włosy. – Gotowa na wyjazd?
- Na pewno chcesz mnie ciągnąć ze sobą? – zapytała i odsunęła się od bruneta.
- Tak! Dlatego cię zaprosiłem – powiedział i usiadł na jej łóżku, chwilę potem i ona pojawiła się obok niego.
- Ilu was będzie? – zapytała i położyła się. Chwilę później i Peier leżał. Spojrzał w jej oczy i delikatnie się uśmiechnął.
- Czterech. Ja, Luca, Gregor i Simon. Polubisz Grega i Simiego. Ammanna już na pewno! Dogadacie się, czasami się zastanawiam czy nie jesteście spokrewnieni – puścił jej oko.
- Jest aż taki fajny? – wyszczerzyła się.
- Oczywiście – wywrócił oczami i złapał za jedną z poduszek, a potem uderzył nią w blondynkę. Ta zaśmiała się głośno i wzięła drugą. Tak zaczęła się bitwa. Śmiali się i wygłupiali. Uwielbiali swoje towarzystwo. Dopiero po pewnym zorientowali się, że zrobiło się późno.
- Lecę, a ty się spakuj do końca – spojrzał na walizkę leżącą na podłodze. – Jutro popołudniu wylatujemy.
- Wiem – westchnęła. – Chodzi tylko o… moją bliznę. Nie będę wyglądała najlepiej – spuściła wzrok.
- Ej – uniósł jej podbródek. – Jesteś piękna, rozumiesz? Jedna blizna niczego nie zmienia. I tak, wszyscy będą się za tobą oglądali. A my z chłopakami będziemy wszystkich adoratorów od ciebie odganiać – powiedział z uśmiechem, na co się zaśmiała. Kochała tego idiotę.

***
Heeeej! (:
Wreszcie jestem z dziesiątką, ale patrząc na coraz mniejszą liczbę komentarzy zastanawiam się czy to w ogóle ma sens...
W każdym razie, tym którzy ze mną są dziękuję z całego serca (a reszta niech spada xD) ♥♥♥
No to lecimy na Teneryfę :D
Po zakończeniu Gregora (co tak naprawdę nie wiadomo kiedy się zdarzy), wystartuję z czymś całkowicie innym. Już teraz zapraszam na zapoznanie się z bohaterami -> i-saw-you-smiling. :) I zachęcam do polubienia mojej strony na fb.
Do następnego, buziaki :*

17 komentarzy:

  1. Hej :))
    Rozdział jak zwykle cudowny! *.* Dlaczego to takie trudne wyznać komuś miłość? A dlaczego jeszcze trudniej wyznać miłość wieloletniemu przyjacielowi? Ech...
    Teneryfa to piękne miejsce! Romantyczne...Może tamtejszy klimat im pomoże się do siebie jeszcze bardziej zbliżyć? <3 Mam nadzieje,że tak!
    Czekam na kolejną część ;)
    Weny życzę :)
    Buźka :**
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    (patrz nie spóźniam się) rozdział cudny :D
    Vivi nareszcie zdała sobie sprawę, że się zakochała. Teraz czas, aby któremuś z tej dwójki zachciało się to wyznać. A z tym chyba ciężej.
    Może do tego zbliżenia dojdzie akurat na Teneryfie? No, no to się dopiero nazywa *-*
    Czekam na następny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem :)
    Kochana, kolejny wspaniały rozdział w Twoim wykonaniu! ;*
    Ciągle myślę, iż to Killian jako pierwszy zwierzy się ze swoich uczuć i złamie barierę 'przyjaźń'.
    Coraz bardziej zauważalne jest, iż się zakochał.
    Ale Vivi też mnie zaskoczyła :D
    Chciała wspólny pokój! WOW! Jaka inicjatywa z jej strony :D
    Wyczekuję tego wyjazdu na Teneryfę, bo być może tam wydarzy się jakiś przełom ;)
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem i ja! ;)
    Nooo wreszcie się trochę przekonują do tego, że to może naprawdę nie tylko przyjaźń... Też liczę na co nieco na tej Teneryfie :D
    Ja bym chciała mieć tyle komentarzy co Ty! ;) Jeśli sprawia Ci to przyjemność, to po prostu pisz, a jakaś grupka zawsze przy Tobie zostanie i będzie czytać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! :)
    Love is in the air :D
    Cieszę się, że Vi sama przed sobą przyznała się, że kocha Killiana. On już sobie dawno to uświadomił, więc niech się wreszcie jej to powie!
    Może na Teneryfie? Oj, czuję, że ten wyjazd wiele zmieni.
    Dużo weny, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem!
    Kochana, rozdział jest cudowny, ależ nam się uroczo zrobiło!
    Oj tak, miłość aż wisi w powietrzu ^^ Fajnie, że Vi w końcu dojrzała do tego, aby przyznać się do własnych uczuć. Na pewno teraz będzie z tym wszystkim łatwiej, bo Killian już dawno na to wpadł. Pytanie, które z nich złamie tą magiczną barierę przyjaźni i zainicjuje coś więcej.
    Teneryfa, piękne miejsce. Jestem ciekawa, czy ten wyjazd coś zmieni.
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!
    Uwielbiam ten rozdział <3
    W końcu przyznali się przed sobą wewnętrznie, że się kochają. Teraz czekam niecierpliwie na wybuch miłości na Teneryfie :D
    Ja jestem wierna Twojej twórczości, bo uwielbiam Twój styl pisania i z pewnością zostanę tutaj i zajrzę za nowego bloga :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem :)
    Jeeej.. dlaczego oni się tak czają?! No pytam dlaczego! Czy naprawdę tak trudno wyznać sobie nawzajem miłość? Okej, dobra.. jeśli chodzi o przyjaźń to być może sprawa jest trudniejsza, ale przecież w gruncie rzeczy oni nic nie tracą. A mogą zyskać bardzo wiele.. (Mickiewicz mi się chyba włączył - nie wiem czy ktoś to zrozumie xD)
    Coś czuję w kościach, że pierwszą osobą, która powie 'kocham' będzie Kiki :D
    W końcu jest facetem, więc niech bierze sprawy w swoje ręce, a nie marudzi! :)
    Ruszamy na wakacje!
    Pozdrawiam i buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze jeden rozdział w którym oni się nie pocałują i będą się czaić na siebie jak pedofil pod przedszkolem to ja cię osobiście znajdę i nie wiem co zrobię xD

    a tak na poważnie to... ja z nich nie mogę. ale tak czuję że jak w końcu ich miłość wybuchnie to stanik, majtki będą latać xD
    i ten wspólny pokój na Teneryfie? so romantic! <3

    czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaaaaaaaaam. ;*
    Cudeńko. <3 Oczywiście, nie mogłam pominąć podobnego wstępu, ponieważ nie sposób, gdyż ten rozdział jest bez skazy. :D
    Cóż, może nasi bohaterowie są w pewien sposób wobec siebie nieśmiali, ale to wg mnie dodaje smaczku całej historii. :D Ja tam nie narzekam i cierpliwie będę czekać na ich pocałunek, ponieważ ewidentnie widać, że miłość wisi w powietrzu. :D
    wow, Teneryfa. :D Tam to się będzie dziać!
    Czekam na więcej, buziam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej Hej! :D
    Kolejny cudowny rozdział. <3
    No to skoro już się przed samymi sobą przyznali do tego uczucia pozostaje tylko czekać, aż wyznają sobie miłość. Może ten wyjazd będzie dobrą ku temu okazją? :)
    Czekam ns kolejny! <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej!
    To co robisz zdecydowanie ma sens! :D Uwielbiam każdy Twój rozdział!
    Ten rozdział jest rewelacyjny :)
    Wreszcie. ktoś próbuje otworzyć Vi oczy, że może z Killianem połączyć ich coś więcej.
    Podoba mi się pomysł z wyjazdem do Barcelony i jeszcze ta prośba Vi o wspólny pokój <3
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, wiem, nie było mnie tutaj baaaardzo długo, za co ogromnie przepraszam, ale szkoła niestety nie rozpieszcza. ;c Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Obiecuję poprawę!
    Rozdział niesamowity! Oczywiście tak jak wszystkie poprzednie.
    Nie mogę się doczekać, kiedy któreś z nich wyzna tej drugiej osobie co do niej czuje. Mam nadzieję, że stanie się to właśnie w Hiszpanii.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie, nie, nie, nie kończ nic! Prawdziwi fani zawsze zostaną i to dla nich warto pisać :)
    Nie mogę się doczekać tego wyjazdu. No teraz na pewno coś się stanie, już wystarczająco długo grali w podchody ;) Hiszpania może być przełomem, no chyba że szykujesz inny scenariusz :D
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana, chcialam cie bardzo ale to bardzo ze sie u ciebie szybciej nie pojawilam ale juz jestem.
    No Vi w koncu uswiadomila co czuje do Killiana. Ale prosze ci niech oni juz sie tak nie mecza i niech juz bede ze soba,plisss..
    Moze w Hiszpanii w koncu,co? No ok ok bede czekac z niecierpliwoscia na kolejny.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  16. No, właściwe wnioski. Oby tylko oboje w końcu zrozumieli i doszli do tego, że oboje się kochają. I mam nadzieję, że nie będzie za późno. A ten wyjazd może być naprawdę fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hejooo!
    Wiem, wiem... Nawaliłam, ale cofnąć czasu się nie da ;(
    Proszę cię wybacz mi, bo po prostu nie mam pojęcia co w tym moim życiu jest nie tak, że nie mogę nawet rozdziału na czas przeczytać...
    Ogółem co tu dużo mówić.
    Rozdział genialny jaj zawsze. Nic dodać nic ująć :*
    Kiki kochany jak zawsze tylko niech ten dureń powie jej wreszcie że ją KOCHA! BOŻE CZY TO TAKIE TRUDNE?!
    Nie mogę się doczekać relacji z Teneryfy haha :*
    Przepraszam cię najmocniej jeszcze raz!
    Lecę dalej...
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń