Leżał z nią na łóżku w jej
sypialni. Tulił jej drobne ciało do swojego i co jakiś czas skradał całusy.
Ostatnio wciąż martwiła się stanem swojej matki, a on chciał zrobić wszystko,
żeby chociaż na chwilę odpoczęła od tego. Spędzał z nią każdą wolną chwilę,
chociaż w ostatnim czasie było ich coraz mniej. Sezon zbliżał się wielkimi
krokami, a treningi zabierały większość jego czasu.
- Martwisz się, że nie mam
pieniędzy? Przyjdzie taki czas, że i ty nie będziesz miał – usiadła i poklepała
go po ramieniu śmiejąc się, kiedy zauważyła, że myślami był daleko. – Co jest?
– zapytała patrząc na jego twarz.
- Nic – westchnął i także
przeniósł się do pozycji siedzącej. – Po prostu myślę o tym, że niedługo
będziemy się widywali dużo rzadziej – położył swoją dłoń na jej policzku i
kciukiem pogładził jej skórę. – A chciałbym cię mieć przy sobie zawsze.
- Może jak się za mną stęsknisz,
będziesz grzeczniejszy, co? – zbliżyła się do niego i pocałowała go.
- Przy tobie nie da się być
grzecznym – szepnął wprost w jej usta, przysuwając ją do siebie. Złapał za jej
biodra i posadził na swoich kolanach.
- Rano masz trening – jęknęła i niechętnie
się od niego odsunęła.
- Do rana jeszcze dużo czasu – uśmiechnął
się i zbliżył usta do jej szyi, gdzie zostawił mokry ślad. – No nie jęcz mi tu…
To znaczy… Z rozkoszy możesz jęczeć, a nawet powinnaś.
- Jesteś taki głupi – zaśmiała
się. – Nie mam na ciebie siły. Kiedy się taki stałeś, co? Kiedyś byłeś taki...
- Kiedyś nie mogłem tego robić –
znów ją pocałował, tym razem delikatniej. Zaledwie dotknął jej ciepłych warg. –
Nie mogłem ci powiedzieć, że szaleję za tobą.
- A szalejesz? – zarzuciła swoje
ręce na jego barki, w odpowiedzi otrzymała pocałunek.
Blondynka wstała z łóżka i
podeszła do okna. Ustała na palcach i wyjrzała przez szybę. Nie zauważyła
nawet, kiedy ustał za nią Killian i ją objął. Odwrócił ją przodem do siebie
wpił się w jej usta. Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Oddała pocałunek i
jedną dłoń wplątała w jego włosy, a drugą gładziła jego szyję. Peier uniósł ją
i posadził na komodzie, która stała pod ścianą obok nich. Objęła jego biodra
nogami. Całowali się zachłannie, a dłonie bruneta błądziły pod koszulką
blondynki. Ustami zjechał na jej szyję, a później zwinnym ruchem zdjął z niej zbędny
materiał. Chwilę później Vivienne pozbyła się koszulki Killiana, który zaczął całować
każdy zakamarek jej ciała. Rozpiął zamek jej spodni, które chwilę później
leżały już na podłodze. Keller złapała za pasek jego spodni i przyciągnęła go
do siebie jeszcze bardziej. Potem rozpięła go, także szybko pozbywając się spodni
dwudziestolatka. Pozbyli się swojej bielizny i Vivienne rozchyliła swoje nogi,
uśmiechając się szeroko. Przysunął się do niej i w momencie, kiedy ich,
spragnione bliskości ciała się połączyły, pocałował ją zachłannie.
~*~
Uśmiechnął się widząc jak
Vivienne czytała instrukcję na jakimś opakowaniu. Oparł się o ścianę i
zlustrował ją wzrokiem. Miała na sobie bordową koszulkę do połowy ud.
- Całkiem przyjemny widok, wiesz?
– podszedł do niej, przytulając się do jej pleców. Zaśmiała się, czując jak
Killian kładzie swoje dłonie na jej biodrach.
– Czyżby moja dziewczyna nie umiała gotować?
- Wal się, Peier – odwróciła się
i walnęła go pudełkiem. – Chciałam upiec ciasto, no wiesz… Mama niedługo wraca.
- Z bólem to mówię, ale chyba
najpierw powinnaś się ubrać – zaśmiał się i pocałował ją w szyję. – Mój skarb… Kocham
cię, wiesz?
- Tak się składa, że wiem –
uśmiechnęła się szeroko. – Też cię kocham, a teraz przepraszam, chyba naprawdę
się ubiorę – odsunęła się od niego i ściągnęła z siebie koszulkę, którą mu
oddała, a później położyła dłonie na nagich piersiach. – Ty też się ubierz.
Wychodząc z kuchni, czuła na
sobie wzrok bruneta, ale jedynie uśmiechnęła się triumfalnie. Szybko się
przebrała w ciemne dżinsy i turkusową koszulkę. Kiedy wróciła do kuchni zastała
bruneta przygotowującego ciasto. Zdążył już nałożyć na siebie koszulkę.
- Pomogłabyś mi, a nie gapisz się
na mnie – powiedział nie odwracając się w jej stronę. – Trochę cię znam,
słoneczko.
Wywróciła oczami i podeszła do
niego, a później razem wzięli się do pieczenia ciasta. Vivienne chciała umilić
matce ostatnie dni w domu. Doskonale wiedziała jak się czuła i jak nikt inny,
mogła jej pomóc.
~*~
Nie chciała tego, nie znosiła
pożegnań. Z nikim. Tyle, że doskonale wiedziała, że tak będzie lepiej. Tutaj
jej matka nie miała zbyt dużych szans za znalezienie miejsca, w którym mogłaby
się leczyć. Może i było kilka świetnych klinik, ale każda z nich, była poza
zasięgiem. Jedyne wyjście to miejsce, w którym była i jej córka. Znała to
miejsce doskonale, lekarzy i wiedziała czego miała się spodziewać.
Vivienne przytuliła się do matki
i cicho załkała. Najgorsze w tym wszystkim było to, że doskonale zdawała sobie
sprawę z powagi sytuacji i z tego, że coś może pójść nie tak. Sama byłą nie
raz, nie dwa, na skraju życia. Nie chciała stracić matki, nie poradziłaby sobie
bez niej. Od zawsze były tylko we dwie i chciała żeby tak pozostało.
- Cś, skarbie – kobieta pogładziła
córkę po włosach. – Nie płacz, będzie dobrze. Poinformujesz mnie, jakbym miała zostać
babcią, co?
- Mamo – zaśmiała się i starła
łzy z policzków. – To chyba trochę za
szybko.
- Chyba, że wpadniecie – posłała jej
uśmiech. – Nie daj mu się, facetów się trzyma krótko.
- Boże, jesteś stuknięta –
powiedziała i znów się przytuliła do niej. – Kocham cię, mamo. Wróć.
- Wrócę, kochanie – pocałowała jej
policzek. – A ty – wskazała na Peiera. – Opiekuj się moją córką.
- Oczywiście, będę – uśmiechnął się
szeroko i chwilę później sam tkwił w objęciach pani Keller. – Niech panią tam
dobrze wyleczą.
- Do zobaczenia, dzieciaczki –
uśmiechnęła się, znów obejmując córkę. – Zadzwonię jak będę na miejscu. Trzymaj
się, skarbie.
- Ty… ty też, mamo.
Kilka minut później Vivienne
stała wtulona w tors swojego chłopaka, który delikatnie gładził jej plecy. Wiedział,
że nie był w stanie nic zrobić, żeby jej pomóc. Przysunął ją jeszcze bardziej
do siebie i mocno objął.
Kolejne dni były dla blondynki
katorgą. Niemal co noc śniła o matce. Rozmawiały tak dużo ile tylko mogły, ale
to nie zmieniało faktu, że Vi bała się o matkę i tęskniła za nią. Do tego wciąż
się źle czuła i nie miała ochoty na nic.
***
Hej, moje słoneczka ;*
Jak ja nienawidzę alergii... mam wysypkę na całym prawym policzku i trochę na lewym. Ughh... W ogóle jak można mieć takiego pecha i mieć alergię na mleko? :D Ok, ok... tę alergie mam od 6. miesiąca życia.
Na dole pojawiła się ankieta i byłabym wdzięczna, gdybyście zagłosowały ;)
Kolejna sprawa - mam pewien pomysł na kolejnego bloga. Pytałam już Skokomaniaczkę (♥), a teraz resztę z Was. Chcę pisać oneshoty/oneparty z bohaterami moich już zakończonych blogów (no wiecie: Agata i Deschwi, Clara i Krafti, Sophia i Schlieri, no i niebawem Vivienne i Killian...). Co myślicie? Jesteście za? Czytałybyście? :)
No, a na koniec mówię Wam, że do zakończenia pozostały dwa rozdziały i epilog. Wraz z epilogiem, pojawi się pierwszy rozdział na nowym blogu -> tu.
Pozdrawiam i do kolejnego ;*
***
Hej, moje słoneczka ;*
Jak ja nienawidzę alergii... mam wysypkę na całym prawym policzku i trochę na lewym. Ughh... W ogóle jak można mieć takiego pecha i mieć alergię na mleko? :D Ok, ok... tę alergie mam od 6. miesiąca życia.
Na dole pojawiła się ankieta i byłabym wdzięczna, gdybyście zagłosowały ;)
Kolejna sprawa - mam pewien pomysł na kolejnego bloga. Pytałam już Skokomaniaczkę (♥), a teraz resztę z Was. Chcę pisać oneshoty/oneparty z bohaterami moich już zakończonych blogów (no wiecie: Agata i Deschwi, Clara i Krafti, Sophia i Schlieri, no i niebawem Vivienne i Killian...). Co myślicie? Jesteście za? Czytałybyście? :)
No, a na koniec mówię Wam, że do zakończenia pozostały dwa rozdziały i epilog. Wraz z epilogiem, pojawi się pierwszy rozdział na nowym blogu -> tu.
Pozdrawiam i do kolejnego ;*