Wszystko w ostatnim czasie było
niemal perfekcyjne. Każda chwila utwierdzała ją w przekonaniu, że wygrała los
na loterii. Wiodła niemal idealne życie. Miała cudowną matkę, z którą mogła
porozmawiać o wszystkim, a doskonale wiedziała, że nie każdy miał tyle
szczęścia. Miała najlepszego przyjaciela, który był gotów zrobić dla niej
wszystko. Do tego w ostatnim czasie
coraz lepiej dogadywała się z Lucą i Celine. Z blondynką nawet bardziej.
Cieszyła się, że ją poznała, bo czasami miała ochotę spotkać się i porozmawiać
z dziewczyną. Killian nie rozumiał przecież pewnych spraw. Leżała właśnie na
swoim łóżku i przyglądała się jak dwudziestolatek zacięcie walczył z drzwiami
balkonowymi. Blondynka zaśmiała się, na co chłopak mocniej szarpnął i drzwi się
otworzyły.
- Mówiłaś co? – spojrzał na nią,
unosząc brew. – Chodź
- Jeszcze mnie zrzucisz z balkonu
– uśmiechnęła się szeroko i wcisnęła się w kąt łóżka. Brunet przechylił głowę
na bok, a chwilę później znalazł się na łóżku. Wyciągnął ręce w stronę
dziewczyny i delikatnie ją przyciągnął do siebie. Złapał ją za przedramię i
razem wyszli na balkon. Blondynka oparła się o balustradę i spojrzała przed
siebie. Miasto wyglądało pięknie. Nie zauważyła nawet, kiedy Killian ustał za
nią i odgarnął jej włosy. – Zmieniło się tu trochę
- Brakowało ciebie – szepnął. –
Nie pozwolę na to, żebyś znów wyjechała. Nie poradzę sobie bez ciebie…
- Kiki – westchnęła i odwróciła
się w jego stronę. Przez chwilę po prostu mu się przyglądała. Nie miała pojęcia
co w ostatnim czasie się stało, ale zdecydowanie byli jeszcze bliżsi sobie. –
Nie powinieneś się tak do mnie przyzwyczajać…
- Żartujesz sobie? – prychnął. – Już
dawno się do ciebie przyzwyczaiłem i przywiązałem. Poza tym, jestem przekonany,
że jednak jesteś w stu procentach zdrowa i to okropne choróbsko już nie wróci –
powiedział, łapiąc za jej dłonie. – Vivi, będzie dobrze. Jest dobrze.
Wtuliła się w niego jak mała dziewczynka,
mocno objęła bo w pasie i za nic w świecie nie chciała się odsunąć. Poczuła jak
przyjaciel przytula ją mocno do siebie. Szeptał coś do jej ucha, ale nie
potrafiła się skupić na jego słowach. Wszystkie uczucie, które ostatnio
ukrywała w jednej chwili wyszły. Po jej policzkach spływały rzewne łzy, a sama blondynka
drżała. Brunet nie miał pojęcia co robić. Przycisnął swoje wargi do jasnych
włosów Vivienne.
- Nie zostawiaj mnie, proszę – załkała.
~*~
Nie znosił szpitali. Zapach, ta biel ścian i wszechobecny smutek nie
był tym co lubił i do czego był przyzwyczajony. Do tego cały czas musiał leżeć…
Na całym oddziale było duże osób, ale z nikim nie mógł nawet porozmawiać. Że też musiał się rozchorować. Vivienne
obiecała, że wpadnie, ale jak jej nie było, tak wciąż się nie pokazywała.
Zaczynał się zastanawiać, czy przypadkiem się nie obraziła, ale to nie miałoby
sensu. Ona nigdy nie obrażała się za byle co. Zresztą… Nic nie zrobił!
- Hej – podskoczył, słysząc damski głos. Zerknął w stronę, z której dobiegał
i zobaczył przyjaciółkę. Włosy miała związane w kucyka, co nie zdarzało się
często, a jej nos był czerwony. Do tego wciąż kichała. Była chora. No tak! To
dlatego wcześniej nie przychodziła. A on już zaczął snuć podejrzenia. Uśmiechnął
się do niej pogodnie i podniósł do pozycji siedzącej. – Doceń to, że przyszłam.
Powinnam teraz leżeć w domu i się leczyć.
- Twoja mama chociaż wie, że tu jesteś? - uniósł brwi do góry i obrzucił ją
zaciekawionym spojrzeniem.
- Eee… Nie wie, ale nawet nie zauważy, że zniknęłam. Ogląda te swoje
telenowele – wywróciła teatralnie oczami.
- To jak wyszłaś?
- Przez balkon – wzruszyła ramionami.
- Przez balkon? – powtórzył. Jakoś nie wyobrażał sobie, że jego
przyjaciółka, ta chuda i pozornie krucha istotka, miałaby wymykać się przez
balkon na piętrze. Do tego była przeziębiona.
- Obiłam sobie kolano – na jej twarzy pojawił się grymas, ale tylko na
krótką chwilę, bo niedługo po tym uśmiechnęła się szeroko.
Właśnie wtedy, po raz pierwszy, pomyślał, że wygrał los na loterii.
Vivienne nie zwracając uwali na cokolwiek, wymknęła się z domu, żeby się z nim spotkać.
Był szczęściarzem.
~*~
Właśnie czekał na Vivienne pod
budynkiem szpitala. Zdenerwowanie rosło z każdą sekundą. Od dwudziestu minut
chodził w kółko, powtarzając sobie w głowie, że wszystko będzie dobrze. Musiało
być, bo gdyby było inaczej, nie zniósłby tego. Starał się nie mieć złych myśli,
starał się w ogóle o niczym nie myśleć, ale… Nie mógł. Ostatnie tygodnie to był
istny rollercoster. Najgorsze było jednak to, że nie potrafił się czasami hamować.
Wtedy na balkonie w jej pokoju, dotknął ją w sposób, jaki nigdy tego nie robił.
Wciąż łapał się na coraz to częstszych myślach o blondynce. Do tego Luca!
Przekonywał go, że powinien wyznać Vi co czuje. Nie mógł. Przecież to mogłoby
zniszczyć ich przyjaźń. Zresztą Vivienne teraz nie myślała o związkach, miłości…
Miała poważniejsze problemy. Dużo problemów. Mimo wszystko wciąż myślał o niej,
fantazjował… Nagle usłyszał dźwięk otwierających się drzwi, początkowo myślał,
że to Vi, ale nie. Jakaś starsza kobieta wchodziła do środka. Był
zniecierpliwiony, chciał żeby wyszła. Teraz, w tej chwili. Usiadł na schodach i
ukrył twarz w dłoniach. Zaczynał wariować.
- Kiki! – pisk dziewczyny wyrwał
go z zamyślenia, podniósł się szybki i spojrzał na rozpromienioną dziewczynę. –
Jestem zdrowa, słyszysz? Jestem zdrowa!
Nie pamiętał momentu, w którym
był tak szczęśliwy jak w tamtej chwili. Przytulił ją mocno. Jego mała Vi była
zdrowa! Tyle nerwów, tyle niepewności, a teraz? Ulga, szczęście… Odsunął się
lekko od blondynki i spojrzał na jej twarz. Tego uśmiechu nie widział od dawna.
Mimo, że ostatnio uśmiechała się często, nigdy w ten sposób. To był
najszczerszy uśmiech. Do tego najpiękniejszy i widząc go, jego kolana miękły.
Nawet nie spostrzegł, kiedy wzrok przeniósł na jej pełne usta. Miał ochotę ją
pocałować. Starał się poskromić pragnienie. Znów spojrzał w wesołe oczy i znów
na usta. Z każdą chwilą przybliżał się do jej twarzy coraz bardziej i bardziej.
Dzieliły ich zaledwie milimetry, już miał pokonać tę dzielącą ich odległość,
ale przerwał mu dzwoniący telefon. Odskoczył od niej, rzucił krótkie spojrzenie
na jej nabierającą rumieńców twarz, a potem wyciągnął telefon. Trener. Był zły,
cholernie zły, bo gdyby nie on, może zdołałby znów zasmakować jej ust. Odebrał.
- Peier, zmiana planów. Obóz przygotowawczy tydzień po zakończeniu
Letniego Grand Prix – powiedział szybko. Nigdy nie owijał w bawełnę i mówił
prosto z mostu. – Terminy się im pomyliły
i wcisnęli nas na wcześniejszy.
- No dobrze, rozumiem –
powiedział niezadowolony. To całkowicie wszystko niszczyło.
Rozłączywszy się ze
szkoleniowcem, znów spojrzał na stojącą obok Vivienne. Kiedy przypomniał sobie
w czym im przeszkodzono, jego serce zabiło szybciej. Jednak najważniejsze było
to, że cały jego plan został zniszczony. Blondynka spojrzała na niego z
zaciekawieniem. Dopiero spostrzegł, że stała dużo dalej od niego niż wcześniej.
Nie był zadowolony z tego faktu.
- Chyba te nasze wakacje się nie
udadzą – rzekł po dłuższej chwili. Na twarz dziewczyny wkradło się
niezadowolenie. – Jadę na obóz zaraz po Letnim Grand Prix
- Nadrobimy za rok – przechyliła lekko
głowę i posłała mu uśmiech.
- Nie, zrobię wszystko, żeby
jednak gdzieś z tobą wyjechać – powiedział i razem ruszyli w stronę jego
samochodu. – Do domu?
- Tak, proszę. Jestem padnięta –
westchnęła głęboko.
~*~
Leżała na swoim łóżku i
wpatrywała się w sufit. Starała się przetrawić wydarzenia z poprzednich kilku
godzin. Cieszyła się, bo była zdrowa, a tamten wynik nie zgadzał się z powodu
zbyt dużego stresu. Lekarz zalecił jej jedynie więcej odpoczynku i mniej
stresujących momentów. Myślała także o sytuacji sprzed szpitala. Killian prawie
ją pocałował! Nie mogła sobie tego ubzdurać, bo przecież widziała to doskonale.
Czuła jego oddech na swojej twarzy. A może jednak tylko się jej wydawało?
Przecież to niedorzeczne, żeby Kiki, jej słodki Kiki chciał ją pocałować! Byli
przecież jedynie przyjaciółmi, a przyjaciele się nie całują. Prawda? No dobrze,
zdarzyło się to im w przeszłości, ale tamten pocałunek nie miał zbyt wiele wspólnego
z tym.
- Cholera – szepnęła,
przewracając się na brzuch. Przypomniała sobie o imprezie urodzinowej Celine,
po której Killian spędził noc u niej. Właściwie powiedział „pocałuj mnie”, ale…
Nie, to przecież nie była prawda. Tak naprawdę nie chciał. Był tylko pijany, a
pijani ludzie mówią różne rzeczy. Niektórzy na przykład lubią okazywać sympatię
innym. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że gdyby nie ten telefon, dałaby mu się pocałować.
Prawdopodobnie oddałaby mu pieszczotę. – Głupieję
***
Hej! (:
Przychodzę do Was z dziewiątką i takim małym przełomem. I miłą wiadomością. Za tydzień dziesiątka i, o mamo, nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło. Naprawdę. Czuję się jakbym dopiero zaczynała tę historię, a tu co? Dziesiąty tydzień dziś mija.
Co myślicie o tym powyżej? Dawno nie było żadnego wspomnienia, ale dziś jest. Chyba nawet pasuje.
Tych, którzy jeszcze nie byli, zapraszam na prolog nowej historii -> nie--idealni
Jest duże prawdopodobieństwo, że w środę pojawi się jedenastka na Gregorze i Sophii, także możecie oczekiwać :)
To tyle ode mnie! Czekam na Wasze opinie.
Buziaki :*
***
Hej! (:
Przychodzę do Was z dziewiątką i takim małym przełomem. I miłą wiadomością. Za tydzień dziesiątka i, o mamo, nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło. Naprawdę. Czuję się jakbym dopiero zaczynała tę historię, a tu co? Dziesiąty tydzień dziś mija.
Co myślicie o tym powyżej? Dawno nie było żadnego wspomnienia, ale dziś jest. Chyba nawet pasuje.
Tych, którzy jeszcze nie byli, zapraszam na prolog nowej historii -> nie--idealni
Jest duże prawdopodobieństwo, że w środę pojawi się jedenastka na Gregorze i Sophii, także możecie oczekiwać :)
To tyle ode mnie! Czekam na Wasze opinie.
Buziaki :*