Przez całą drogę powrotną miał w
głowie mętlik. Wszystkie myśli z ostatnich dni kotłowały się w jego głowie. To
wszystko nie miało tak wyglądać! Nie miał się zakochiwać w Vivienne, a ona
miała być zdrowa. Mieli pojechać na wakacje, wypocząć… A teraz co? Szlag
wszystko trafił! Miał ochotę krzyczeć i płakać. To nie tak miało być… Wszystko
miało być dobrze, ale nie było. Czuł się bezsilnie. Kiedy tylko powrócił do
Szwajcarii, jedyne czego chciał to pojechać do Vi, przytulic ją i powiedzieć,
że razem przez to przejdą, poradzą sobie.
Bo poradzą sobie. Nie zostawi jej
w tej sytuacji i nie pozwoli jej wyjechać. Już raz ją stracił, nie mógł
pozwolić na powtórkę. Nie, kiedy wiedział, że to ona była powodem, dla którego
wstawał każdego poranka, dla którego wciąż żył. Miał dla kogo.
Kiedy tylko zjawił się w domu na
podwórku ujrzał brata, który popisywał się przed… Vivienne. Rozłożył materace
pod liną i pokazywał blondynce tricki jakich się nauczył. Killian prychnął.
Jego młodszy brat był dziecinny, mimo że miał już osiemnaście lat.
Mimo wszystko ucieszył się widząc
przyjaciółkę, stęsknił się za nią. Nie widziała go więc skorzystał z sytuacji i
podszedł do niej od tyłu.
- Dzień dobry – szepnął przy jej
uchu, aż podskoczyła.
Kiedy się odwróciła zauważyła
uśmiechającego się w jej stronę bruneta. Od razu się do niego przytuliła.
Killian poczuł jak jego serce wariowało. Objął ją jeszcze mocniej i gdyby mógł
nie wypuszczałby jej już nigdy. Elliott wywrócił oczami, kiedy oboje odeszli od
niego i weszli do domu. Dwudziestolatek przywitał się z matką, pokrótce
opowiedział o zgrupowaniu, a potem złapał przyjaciółkę za rękę i pociągnął do
swojego pokoju.
- Zaprzyjaźniasz się z Elliottem?
– zapytał, kiedy zamknął za sobą drzwi. Spojrzał na blondynkę z uniesionymi
brwiami, a ta wywróciła oczami.
- Czekałam na ciebie, Elli
dotrzymywał mi towarzystwa – wzruszyła ramionami. – Jak było?
- Dobrze
- Po prostu „dobrze”? – zapytała,
kiedy usiadł na łóżko.
- To nie ma teraz znaczenia, Vi.
Ważniejsza jesteś ty, twoje zdrowie. Musisz mi wszystko powiedzieć, co się
działo, jak się czujesz, co z…
- Przestań – przerwała mu i
usiadła obok. – Nie zrozum mnie źle, ale będzie co będzie. Zanim pójdę do
lekarza, nie chcę o tym myśleć. Chcę żyć.
- Chodź tu – objął ją i pogładził
o włosach. – Wszystko będzie dobrze, robaczku
- Robaczku? – odsunęła się od
niego i spojrzała w jego oczy. Killian czuł jak się rozpływał pod jej
spojrzeniem. – Poważnie?
- Ewentualnie żabko
- Zostańmy przy robaczku –
zachichotała. – Kiki?
- Hm?
- Jeśli… no wiesz… jestem znów chora,
przejdziesz przez to ze mną? – zapytała i złapała za jego koszulkę, a potem
zaczęła ją marszczyć w swoich dłoniach. – Boję się
- Przejdę – uniósł jej podbródek.
– Przejdę z tobą, Vi. Nie zostawię cię samej w takiej chwili.
- Tak bardzo się boję –
przytuliła się do niego, a z jej oczu zaczęły wypływać słone łzy.
~*~
Kiedy wróciła do domu, poczuła
napływający strach. Bała się, znów była przerażona. Kiedy nie było obok niej
Killiana, czuła się jak mała dziewczynka zagubiona w supermarkecie. Gdy było
obok… Wszystko było jak powinno. Chciała móc mieć go obok siebie przez cały
czas, ale to było niemożliwe.
- Co to jest? – nagle przed nią
pojawiła się matka z kartką w dłoni. Blondynka spojrzała na nią ze strachem.
Nie chciała, żeby rodzicielka dowiedziała się o wynikach badań. – Myślałaś, że
to przede mną ukryjesz? Vivienne… - zawiesiła głos. – Powiedz coś
- Co mam ci powiedzieć? Nie
chciałam, żebyś wiedziała – spuściła wzrok. – Z tak wielu rzeczy zrezygnowałaś
dla mnie, dla mojego zdrowia.
- Ty jesteś najważniejsza –
podeszła do niej i przytuliła się. – Jesteś moim życiem, Vivienne. Nie żałuję
niczego w moim życiu. Ciebie tym bardziej, mimo że twój ojciec… Szkoda słów.
- Chciałabym, żebyś sobie kogoś
znalazła, zakochała się… Jesteś przecież seksowną mamuśką – zaśmiała się i
spojrzała na matkę.
- Och, Vi… Teraz to ty jesteś
najważniejsza
- Mówisz jak Killian – westchnęła
i odsunęła się. – Nie chcę takiego traktowania. Nawet jeśli znów jestem chora…
Nie chcę, żeby ludzie traktowali mnie ulgowi, wszyscy się nade mną litowali.
Chcę być jak inni.
- Nigdy nie będziesz jak inni
~*~
- Gotowa? – w progu pokoju
Vivienne ustał brunet i wpatrywał się w przyjaciółkę jak w obrazek. Spojrzała
na niego i uśmiechnęła się szeroko. Był jedyną osobą, której towarzystwo w
ostatnim czasie poprawiało jej humor. Przejechała dłonią po sukience o kolorze brzoskwini
i podeszła do Killiana. – Ładnie wyglądasz
- Dziękuję – uśmiechnęła się
jeszcze szerzej. – Ty też. Pasujesz do mnie. Chodźmy na te urodziny –
powiedziała i wyminęła go.
Szedł za nią i nie mógł się powstrzymać.
Spojrzał na jej ciało. Raz. Drugi. Jestem
stracony. Kiedy tylko pojawili się na miejscu, powitał ich Luca. Dookoła
roiło się od ludzi. Jeszcze więcej niż poprzednio. Vivienne poczuła niepokój,
ale nie miała pojęcia czym było on spowodowany. Poczuła ulgę dopiero, gdy Peier
objął ją ramieniem. Impreza trwała w najlepsze. Po wielu namowach, Killian
zgodził się napić. Vi nie miała mu tego za złe, nie mógł sobie wszystkiego odmawiać
ze względu na nią. Sporo czasu spędziła z Celine, która obchodziła właśnie
dziewiętnaste urodziny. Rozmawiały, śmiały się. Czuły się świetnie w swoim
towarzystwie.
- Jesteś taka urocza – Celine zaśmiała
się. – Gdybym była lesbijką...
Vivienne zaśmiała się i na chwilę
przymknęła powieki. Zdecydowanie Celinie nie powinna pić. To nie mogło kończyć
się dobrze. Nie mogło.
- Vi! – usłyszała znajomy głos, a
kiedy odwróciła się zauważyła kompletnie pijanego Killiana. Nigdy nie widziała
go w takim stanie. Podszedł do niej, a kiedy poczuła zapach alkoholu skrzywiła
się.
- Jesteś nawalony
- I szczęśliwy – zarechotał i
objął ją. Od razu się odsunęła.
- Wracamy do domu – powiedziała w
pewnym momencie. Sama nie wiedziała co powinna myśleć w tamtej chwili. Była na
niego zła, nie powinien tak nieracjonalnie pić. Przecież był sportowcem! –
Ruszaj się.
- Matka mnie zabije – zaśmiał się,
kiedy wpakowała go do samochodu. – Może pojedziemy do ciebie?
Usiadła za kierownicą, chociaż
nie powinna. Przecież nie miała prawa jazdy. Jeździć potrafiła, ale co stałoby
się, gdyby zatrzymała ich policja? Odetchnęła głęboko i odpaliła silnik. W
drodze do domu Peier ciągle coś bełkotał, śmiał się i opowiadał o czymś, ale
blondynka nie potrafiła go zrozumieć. Zaparkowała pod domem i razem z pijanym
brunetem weszła do domu. Pani Keller już spała, więc jej córka mogła chociaż
oszczędzić sobie trudu tłumaczenia się. Zaprowadziła przyjaciela do swojego
pokoju. Położył się na łóżko i znów zaczął coś mówić.
- Chodź tu, moja mała blondyneczko
– powiedział.
- Cicho, rozbieraj się, głupku –
do ręki wzięła swoją piżamę i wyszła do łazienki. Miała nadzieję, że kiedy
wróci Peier będzie już grzecznie spał. Och, jakie będzie jego zdziwienie rano,
gdy obudzi się przy niej. Przebrała się i wróciła do sypialni. Po całym pokoju
porozrzucane były ubrania skoczka. Westchnęła i wślizgnęła się pod kołdrę obok
bruneta.
- Pocałuj mnie – powiedział z
zamkniętymi oczami. – Pocałuj mnie, Vivienne.
- Śpij i przestań gadać – pisnęła
i odwróciła się tyłem do niego. Przez długi czas czuła jego oddech oraz dłonie
we włosach, a w głowie wciąż słyszała jego pijaną prośbę. Pocałuj mnie
~*~
Rano obudził się z rozdzierającym
bólem głowy. Jakie było jego zdziwienie, kiedy zorientował się, że nie jest w
swoim pokoju. Nie był w swoim łóżku. Na podłodze leżały jego porozrzucane
rzeczy. Bał się odwrócić. Nie miał pojęcia, kto był obok. Chociaż pomieszczenie
wydawało się takie znajome…
- Vi?! – krzyknął przerażony,
dostrzegając przyjaciółkę. – Co ja tu robię?
- Nawaliłeś się, ot co tu robisz
- Ale jak? Kiedy? Gdzie mój
samochód? Gdzie moje kochanie? – z jego ust wydobył się potok słów. Kompletnie
nic nie pamiętał. W jego głowie była wielka czarna dziura.
- Przed domem jest. Przywiozłam
cię i nie obdrapałam nawet twojej dzidzi – wywróciła oczami i usiadła.
- Przecież nie masz prawka
- Ktoś musiał zabrać ten twój
pijany tyłek do domu.
- Czemu leżymy w jednym łóżku? –
podrapał się po głowie. Przecież chyba do niczego nie doszło… Nie powiedział
jej… Chyba.
- Bo jakbym zostawiła cię na
kanapie to mama na zawał by zeszła – zachichotała. – Spokojnie, nie dobrałeś
się do moich majtek – wywróciła oczami i znów się zaśmiała. – Wstawaj, ja
zrobię jakieś śniadanko.
Kiedy wyszła z pokoju, odetchnął
z ulgą. Nie miał kompletnie pojęcia co się wydarzyło poprzedniej nocy, nie
powinien tyle pić i tracić nad sobą kontroli. Miał przecież opiekować się swoją
przyjaciółką. Spędzić z nią czas, być. A jak się skończyło? A w łóżku się
skończyło. To nie było tak, że nie chciałby skończyć w łóżku z Vivienne, ale
nie chciał w ten sposób i w tym czasie. Skarcił się za myśli, które zaczynały
krążyć wokół niebezpiecznego tematu.
***
Witam!
Jest i ósemka. Co myślicie? Podoba się czy nie? (:
Jeszcze trochę pomęczymy naszych bohaterów, a co! Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
To do kolejnego, buziaki :*
***
Witam!
Jest i ósemka. Co myślicie? Podoba się czy nie? (:
Jeszcze trochę pomęczymy naszych bohaterów, a co! Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
To do kolejnego, buziaki :*
Hej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ze stanem zdrowia Vi będzie dobrze. Rozdział cudowny! Przepraszam za krótki komentarz, ale aktualnie znajduję sie w szkole :D
Pozdrawiam :*
no cóż jak to mówią "słowa pijanego to myśli trzeźwego".
OdpowiedzUsuńKiedy w końcu Vi otworzy oczy i spojrzy na Peiera jako kogoś więcej niż przyjaciela? no przecież go w końcu szlag trafi w tym friendzonie. obawiam się o jego stan psychiczny.
zdecydowanie brakło mi filozoficznych rozmyślań pijanej Celiny haha :D
Czekam na następny! :*
Jestem!
OdpowiedzUsuńKochana, czy ty dasz mi jakikolwiek powód, kiedykolwiek, żebym mogła choć raz ponarzekać? :D Rozdział jest cudowny... chociaż nie, mam jedno "ale". Serca nie masz, żeby tak męczyć naszych kochanych bohaterów? xD
Hmm... cały czas tak się zastanawiam nad Vi. Kiedy nadejdzie ten wielki dzień, w którym spojrzy na Kiliana trochę innym okiem? Bo mam wrażenie, że to może nigdy nie nastąpić... widać, że są powoli dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi. Oby to jednak w najbliższej przyszłości przerodziło się w coś odrobinkę większego :)
Czekam!
Buziaki :**
To "pocałuj mnie" mówi samo za siebie. Jak wspomniała koleżanka powyżej "słowa pijanego to myśli trzeźwego" i z tym się nie dyskutuje, przynajmniej zazwyczaj. A co!
OdpowiedzUsuńJestem!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny!
Pijany Killian o mamo... Aż ciężko mi to wyobrazić.
Powiedz ty mi kiedy Vi pójdzie w ślady swojego (jeszcze) przyjaciela i spojrzy na niego inaczej? Przecież oni... Tak blisko siebie są *-*
"pocałuj mnie" myślałam że palnie coś jeszcze, no ale na szczęście trzymał język za zębami.
Czekam na następny
Buziaki :*
Jestem :D
OdpowiedzUsuńHahaha czy wszystko, co ma związek z Tobą musi kończyć się w łóżku? Nawet opowiadanie.. matko jedyna! xD
Chociaż nie powiem.. pijany skoczek.. tego jeszcze chyba nie grali :D
Ten 'robaczek' coś mi przypomina :D
W ogóle mam mnóstwo brudnych myśli po tym rozdziale. Koniecznie musimy porozmawiać xD
Buziaki :*
"Pocałuj mnie". Pomalutku, krok po kroczku. Killian chyba zrozumiał, że to co czuje do Vivienne, to coś poważnego. Nie ma co tracić czasu.
OdpowiedzUsuńI jeszcze nie wiadomo, co ze zdrowiem Vi... Coby nie było, muszą przetrwać to razem! Trzymam mocno za nich kciuki.
No i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. ;*
Cześć :D
OdpowiedzUsuńJasne, że się podoba! :D
Killian po alkoholu się zrobił odważny i w sumie szkoda, że nie powiedział czegoś więcej :P
Coraz bardziej ich do siebie ciągnie i jestem ciekawa, kiedy w końcu to uczucie wybuchnie :D
Jeju, mam nadzieję, że z Vi naprawdę nie jest tak źle :( Nie chcemy, żeby była chora :( Nie chcesz jej oszczędzić? :P
Niecierpliwie czekam na następny :D
Buziaki ;*
Dzień dobry! ;*
OdpowiedzUsuńCzemu ludzie dopiero na tzw. gazie umieją zdobyć się na taką odwagę? Najlepszy przykład - Killian. Ech...
Chociaż w sumie to i tak wg mnie krok do przodu, bo wreszcie zrozumiał i nie dusi tego uczucia w sobie. :D
No nic, zobaczymy co tu Kochana dalej nam zafundujesz. ;D
Buziam. ;**
A już miałam przeczucie, że może teraz, może dzisiaj ... :D
OdpowiedzUsuńEch, dlaczego Killian otworzył sie dopiero w tedy, kiedy we krwi płynęły mu promile? Ale zawsze coś... Przynajmniej Vi wie, czego sie po nim spodziewać ;)
Mam nadzieję, że choroba Vi znów nie atakuje :(
Czekam na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam i weny życzę! :))
Trochę mi żal Killiana. Chce być przy niej, a jednoczesnie nie przekraczać granic. Jak nic jest to ciężki orzech do schrupania. Alkohol pomaga, ale nie jest to efekt długofalowy i po wytrzeźwieniu najczęściej jest gorzej, niż było ;) mimo to jego pijacka prośba wywołała na mojej twarzy uśmiech. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńGeniuszu, Ty chyba doprowadzisz mnie do szaleństwa. Ile jeszcze, czytając kolejne rozdziały, będę powtarzała w myślach: niech oni wreszcie się pocałują! Już myślałam, że może do tego dojdzie, ale chyba to nie byłoby najlepsze rozwiązanie, gdyby Vi spełniła pijacką prośbę Killiana, albo gdyby jemu zebrało się na odwagę pod wpływem alkoholu.
Milutkie zakończenie. Początek też. Trochę skojarzył mi się z moim opowiadaniem, którego tytuł brzmi: Przecież nie tak miało być!
Mamnadzieję, że z Vivienne nie będzie tak źle i bliscy będą ją wspierać.
Nie wiem, co jeszcze chciałam napisać... Chyba tyle. Czekam na następny.
Pozdrawiam!
Hej Kochana! :*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały! ❤
Boziu, Killian w końcu zrozumiał i przestał zaprzeczać swym uczuciom. :)
Jakie to piękne, że chłopak chce być solidarny z Vi podczas tych trudnych dni. ❤
Rozumiem złość Vi, bo wydaje mi się, że nikt nie chciałby być swego rodzaju "ciężarem" i powodem wyrzeczeń, choć wiem, że dla bliskich naszej bohaterki tak nie jest. :)
Ach...Killian chciał ją pocałować!! Matko! :D Szkoda, że tylko stan nietrzeźwości pozwolił mu na taką odwagę, a nie trzeżwość umysłu, ale przecież to ludzie pod wpływem alkoholu stają się w 100% szczerzy, prawda? :)
Mam nadzieję, że niebawem się to rozwinie. :D
Czekam na kolejny rozdział! ❤
Buziaki! :*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńKochana, naprawdę i całkiem szczerze - rozdział jest prze genialny! ;*
Czyli to Killian jako pierwszy wyłamuje się z relacji 'przyjaciele' :D
Cieszę się, że któreś z tej dwójki wreszcie przejrzało na oczy!
Killian po pijaku, ale wreszcie dobrze zaczął mówić, a co najważniejsze widać było, iż obojętne to Vivi nie było. Jestem zatem szczęśliwa ^^
Mam nadzieję, że z Vi będzie dobrze, wiem, ma oparcie w postaci skoczka, jednak wolałabym, aby los nie dokładał jej kolejnych ciężarów.
Czekam na kolejny!
Buziaki ;***
W końcu dotarłam, przepraszam, że dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. <3
Jak to mówią "mowa pijanych to myśli trzeźwych". W sumie może to i lepiej, że Killian się nie wyglądał. Lepiej jeśli zrobi to na trzeźwo. ;p
Czekam na kolejny i pozdrawiam. ;*
Ps. Przepraszam, że tak krótko, ale nadrabiam zaległości wszędzie.
jest mi niewyobrażalnie szkoda Killiana. kocha ją, a jednocześnie dla dobra dziewczyny (i tych wszystkich wyników, choroby) lepiej będzie jeśli będą tylko przyjaciółmi. cholerka, ciężka sprawa. myślę też, że Vi nie jest gotowa na nic poważniejszego, mimo że mówimy o najlepszym przyjacielu. cóż, Peier, musisz być wytrwały! trzymam za nich kciuki. :)
OdpowiedzUsuńHej kochana :*
OdpowiedzUsuńOczywiscie ze ske podoba,nie moze byc inaczej :-)
Ojj zebys tylko icb nie zameczyla,bo co to wtedy bedzie? :o
"Robaczku" jak slodko *.*
Tak mi ich szkoda, Vi znowu chora, nie dochodzi to do mnie..
Pozdrawiam :*