Siedziała ze spuszczoną głową,
nie mówiąc nic. To była krótka wiadomość, zawierająca jedynie dwa słowa, ale
uderzyła w nią z ogromną siłą. Nie płakała, już dawno wyczerpała pokłady łez.
Nie mogła w po prostu to uwierzyć.
- Vi? – poczuła ciepłą dłoń
Killiana na swoim ramieniu. Usiadła na jego kolanach i przytuliła się mocno do
niego. – To jeszcze nic pewnego, słyszysz?
- Wiem, po prostu… – westchnęła.
– Boję się, bo jeśli to prawda to nie mam pojęcia co się ze mną stanie. Nie
wiem czy poradzę sobie, co ważniejsze… Nie wiem czy mama sobie poradzi
- Nie znam silniejszych osób niż
ty i twoja mama – pogłaskał ją po głowie. – Mam powiedzieć Luce i Celine, że
nie idziemy?
- Idziemy – odsunęła się od niego
i wstała. Poprawiła koszulkę i uśmiechnęła się.
- Mówiłem ci, że jesteś piękna? –
także wstał i objął ją.
- Tylko kilka razy w ciągu tej
godziny – zaśmiała się. – Chodźmy.
Kiedy wyszli wraz z Celine i Lucą
z hotelu i udali się w stronę plaży, przytuliła się do jego boku i poczuła jego
usta w swoich włosach. Uśmiechnęła się pod nosem. Była szczęściarą. Spojrzała
na idących obok niej przyjaciół, którzy trzymali się za dłonie. Blondyn mówił
coś z podekscytowaniem, a jego ukochana tylko się uśmiechała. Przez ostatnie
tygodnie Vivienne zaprzyjaźniła się zarówno z Celine jak i jej chłopakiem.
Mogła na nich liczyć w każdej chwili. Nigdy nie miała przyjaciółki, a teraz się
to zmieniło. Cieszyła się, bo miała z kim porozmawiać na tematy, których
Killian nie rozumiał.
- A co to, striptiz? –usłyszała śmiech
Celine, kiedy zdejmowała z siebie spodenki. Uniosła brwi do góry i pokazała jej
język.
- Chciałabyś
- Chciałabym – westchnęła i się
zaśmiała. - Chciałabym kiedyś spróbować z dziewczyną…
- Że, ze mną? - zdziwiła się Keller machając swoją koszulką
przed twarzą Steinmetz. – Właściwie…
- Będziemy mogli popatrzeć? –
wyszczerzył się Luca, na co oberwał od swojej dziewczyny w głowę.
- Zboczeńcy – Vivienne wywróciła
oczami. – Chodź, Peier – złapała dłoń bruneta i razem weszli do wody. Kiedy
tylko oddalili się od brzegu, poczuła jak skoczek obejmuje ją w pasie i
przysuwa do siebie.
- Głupie jesteście, wiesz? –
zaśmiał się do jej ucha, gdzie później złożył pocałunek. – Ale się cieszę, że macie
tak dobry kontakt ze sobą.
- Ty i Luca też do
najmądrzejszych nie należycie! – zaśmiała się i ochlapała go.
~*~
Czas spędzony na Teneryfie minął
im w zastraszającym tempie. Killian starał się robić wszystko, żeby Vivienne
nie myślała o tym, czego się dowiedziała. W swoim życiu przeszła i tak wiele.
Do tego ta sytuacja… Przecież wszystko miało być już dobrze. Byli parą,
dziewczyna była zdrowa, a teraz to. Kompletnie nie wiedział co robić.
- Vi, wstawaj. Jesteśmy już na
miejscu – zaczął ją budzić. Zaraz po wylocie z wyspy, zasnęła.
- Już? – przetarła oczy i spojrzała
na bruneta. Zakryła usta dłonią, kiedy ziewała. Pokiwał głową i ucałował jej
czoło. - Elli przyjedzie po nas?
- Na pewno już jest.
Tak jak powiedział, tak było.
Młodszy Peier czekał już na nich. Kiedy tylko zobaczył, że jego brat trzyma
dłoń blondynki, zrobił zdziwioną minę. Czyżby wreszcie, po tych wszystkich
latach, obudził się w nim mężczyzna?
- Hej, młody – Vivi przytuliła
się do osiemnastolatka i pocałowała go w policzek.
- Wreszcie nabrałaś kolorków –
powiedział i szturchnął ją łokciem. – Chodźcie.
Wsiedli do samochodu i ruszyli w
stronę domu Keller, która przez niemal całą drogę myślami była gdzie indziej.
Wciąż myślała o matce. Czy nie wystarczyło, że już raz przez to przechodziły?
Tyle, że tym razem miały zamienić się miejscami. Kiedy znalazła się już pod
domem pożegnała się z braćmi Peier i ruszyła do środka.
- Hej – weszła do kuchni, gdzie
zastała rodzicielkę. Od razu się do niej przytuliła. Trwały tak zdecydowanie
zbyt długo jak na zwykłe przywitanie. – Poradzimy sobie, mamo. Poradziłyśmy
sobie, kiedy ja byłam chora… Teraz…
- Będę musiała wyjechać, Vi –
przerwała jej. Blondynka odsunęła się i spojrzała na matkę ze zdziwieniem. –
Tamta klinika, w której byłaś mnie przyjmie.
- Ale mamo…
- Ty tutaj zostaniesz, a ja
wyjadę – westchnęła. – Będzie dobrze. Teraz mów jak było?
- Było… cudownie – uśmiechnęła się
szeroko. – Tam jest tak pięknie, mamo. Jest jeszcze coś…
- Ty i Killian jesteście parą –
powiedziała na co blondynka otworzyła usta. – Wybacz skarbie, ale znam cię zbyt
dobrze. Mam nadzieję, że traktuje cię dobrze.
- Jest cudowny – powiedziała rozmarzona.
~*~
Leżał w łóżku z telefonem w
dłoni. Od kilkunastu minut próbował dodzwonić się do Vi. Zaczynał się już
martwić, ale postanowił spróbować ostatni raz. Po kilku sygnałach odebrała.
- Nie możesz dać mi w spokoju się
wykąpać? – usłyszał zirytowany głos dziewczyny, która po chwili się zaśmiała. –
Już się stęskniłeś?
- Martwiłem się, bo nie
odbierałaś. A kąpać to się możesz jedynie ze mną
- Chyba za dużo przebywasz z Lucą
– zaśmiała się. – Poczekaj chwilę, ubiorę się i oddzwonię.
- Jesteś naga? – zapytał, a jego
wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach.
- Jestem w ręczniku – znów usłyszał
jej śmiech.
- Gdybym tam był, już byś go nie
miała – powiedział układając się wygodniej w łóżku.
- Na całe szczęście jesteś u
siebie. Czekaj – powiedziała i rozłączyła się.
Westchnął. Obóz minął
zdecydowanie zbyt szybko, wciąż chciał mieć Vi w swoich ramionach każdej nocy.
Zdecydowanie nie miałby nic przeciwko, gdyby miał budzić się przy niej każdego
ranka. Uśmiechnął się do siebie, wspominając cudowne dni w Hiszpanii. Nie
zauważył, kiedy znów zadzwoniła. Odebrał po dłuższej chwili i przyłożył telefon
do ucha.
- Już jestem – powiedziała wesoło.
– Wiesz co?
- Co takiego?
- Moja mama się domyśliła, że
jesteśmy parą – uśmiechnął się słysząc jej zadowolenie. – Powiedziała, że
błyszczą mi oczy i wyglądam na szczęśliwą.
- A jesteś szczęśliwa? – zapytał.
- Myślałam, że to oczywiste. Tak,
jestem.
- Ja też – uniósł kąciki ust do
góry. – No właśnie… Jak tam?
- Mama mówiła, że ma miejsce w
klinice, w której ja byłam. Wyjeżdża – była smutna, ale wcale się temu nie
dziwił. Los jej nie oszczędzał.
- Wszystko będzie dobrze,
rozumiesz? – powiedział, kiedy doszły do niego słowa blondynki. – Ale ty nie
wyjeżdżasz, prawda?
- Nie – odpowiedziała, a brunet
był niemal pewny, że się uśmiechnęła. – Twoi rodzice wiedzą o nas?
- Nie sądzę. Wystarczy, że
Elliott wie – wywrócił oczami. – Śpiąca? – zapytał, słysząc jak ziewa.
- Troszkę. Obrazisz się jak pójdę
spać?
- Wynagrodzisz mi to jakoś.
***
Hej, misie ♥
Dziś piętnastka, więc jesteśmy już blisko końca. Wraz z pojawieniem się epilogu tutaj, u
Stefana i Julii pojawi się pierwszy rozdział (spokojnie, do tego jeszcze trochę :D). Przy okazji, zapraszam tam na prolog. :)
Dzisiejszy rozdział to kompletna klapa. Przepraszam :C
Do kolejnego!
Trzymajcie się, buziaki :*